Urzędnicy podzielili miasto na dziewięć rejonów. Na składanie ofert firmy mają 40 dni, czyli czas do około połowy czerwca. Potem prace rozpocznie komisja przetargowa, która musi wybrać najkorzystniejszą propozycję. To z kolei może potrwać kolejny tydzień lub dwa. Prawo przetargowe pozwala też firmom na składanie zapytań i protestów, które trzeba rozpatrzyć, a to może się przeciągnąć o tygodnie, a nawet miesiące. Co nam zatem grozi, kiedy do 1 lipca miasto nie wybierze żadnej z propozycji?
- Może nam grozić sytuacja z Neapolu, gdzie śmiecie zalegają na ulicach i nie ma ich kto sprzątnąć - mówi Maciej Wąsik (44 l.), stołeczny radny PiS. - Jestem bardzo ciekawy, jak to zostanie przez Ratusz załatwione - dodaje. Urzędnicy zapewniają jednak, że mają plan awaryjny i mogą wtedy wybrać firmę z wolnej ręki. Według opozycji może to być Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania. - Ratusz może chcieć wzmocnić tę firmę, a to nie jest zachowanie rynkowe, bo oznacza niszczenie mniejszych firm - mówi Wąsik. Chodzi przecież o niebagatelną kwotę nawet ponad 100 milionów złotych rocznie za obsługę 1,75 miliona mieszkańców.