Wiesław Mogiła z ul. Igańskiej ma powody do irytacji. Jego walka o wywiezienie odpadów przypomina ciuciubabkę. Od 1 lutego śmieciarze nie odebrali od niego worków ze szkłem.
W połowie lutego informował "Super Express", że ani razu nie odebrano mu śmieci. Jego posesji nie było w harmonogramie firmy Lekaro. Przyjechaliśmy tam z wiceprezydentem stolicy Jarosławem Dąbrowskim. Po jego interwencji śmieci zabrano.
Przeczytaj: Warszawa - SEGREGACJA ŚMIECI: Co, gdzie i jak SEGREGOWAĆ. Uważaj co wyrzucasz do śmietnika
Terminy odbioru ustalono dopiero pod koniec lutego, ale śmieciarze i tak ich nie przestrzegali. Zabierali z posesji tylko zmieszane śmieci i raz worki z plastikiem i papierem. Te ze szkłem zignorowali. - Gdy pytałem, czy zabiorą i szkło, odpowiadali, że nie mogą, przyjedzie inny samochód. A się nie pojawił - rozkłada ręce pan Wiesław.
W środę napisał do prezydenta Dąbrowskiego, przypominając o jego wizycie: "Było to chyba 16 lutego. Od tego czasu minął miesiąc i nic się nie zmieniło. Szkło nigdy nie zostało odebrane" - skarży się.
Powiadomiliśmy o tym zamieszaniu firmę Lekaro. W środę wieczorem pojechali interwencyjnie na Igańską, ale... - Worków ze szkłem nie było. W domu też nikogo nie było - tłumaczy dyrektor Lekaro Leszek Zagórski. - Kłamstwo. Śmieciarki nie było. A ja cały czas byłem w domu - ripostuje właściciel posesji. W czwartek był kolejny planowy termin odbioru przy Igańskiej i do godz. 22 zabawa w ciuciubabkę miała się skończyć.
Patrz też: Warszawa. Śmieci na Ursynowie będą droższe
Czy jednak naprawdę mieszkańcy muszą aż tak zabiegać o wywiezienie śmieci? Nie wszyscy mają możliwość powołania się na wizytę wiceprezydenta. - Oczywiście, że jest to nieprawidłowe. Sprawdzę, czy nie powinniśmy naliczyć tu kary. Mam nadzieję, że to jednostkowy przypadek - stwierdza Jarosław Dąbrowski.
Pan Wiesław pięć razy zgłaszał problem ze śmieciami na miejski numer 19 115. - Wszystkie zgłoszenia mają do dziś status: "w trakcie realizacji" - mówi.