Wojna o bazarek między kupcami, a burmistrzem Milanówka trwa od jakiegoś czasu. Jednak z każdym dniem ten konflikt przybiera na sile. Burmistrz miasta chce przeprowadzić tam remont i postawić nowe pawilony. Ale kupcy nie chcą do tego dopuścić, twierdząc, że zainwestowali w swoje pawilony duże pieniądze i teraz zostaną na gołym lodzie. - Pracuję tu od ponad 20 lat. Ten sklep to moje jedyne źródło utrzymania. Mam się wynieś na życzenie burmistrza i zostać bez grosza, bo chcą prowadzić remont? Czy ktoś się zastanowił , gdzie ja i pozostali sprzedawcy z targowiska będą pracować? – pyta zbulwersowana pani Danuta Pakuła, przedstawicielka kupców z targowiska. 3 marca najemcy otrzymali informację od miasta, że do 1 lipca mają usunąć swoje budy z tereny bazaru.
- Zostaliśmy powiadomieni, że mamy się wynieś i zabierać swoje sklepiki. Nikogo nie obchodzi z czego będziemy żyć – burzą się właściciele. Twierdzą, że do włodarza miasta nie docierają żadne argumenty, prośby i pisma. Ma swoją wizję, którą chce zrealizować i koniec. Odwiedziliśmy burmistrza Piotra Remiszewskiego w urzędzie. Jego zdaniem to kupcy mają swoją wizję i nie chcą zmian na lepsze. Potwierdza, że remont chce przeprowadzić, ale nie ma zamiaru nikogo przez to krzywdzić. - Szukam tymczasowego miejsca dla kupców na czas remontu. Mamy teren należący do gminy na Turczynku, ale szukam cały czas czegoś bliżej centrum.
Chciałem podpisać porozumienie z właścicielami pawilonów, żeby mieli gwarancje i mogli po remoncie tam wrócić. Ale nie można się w żaden sposób dogadać. Nie zależy mi na tym, żeby rujnować komuś biznes. Chce wyremontować to targowisko, żeby lepiej wyglądało. Mamy na to pół roku. Jeśli do 31 grudnia tego nie zrobimy, będziemy musieli oddać ok 1 mln złotych do Urzędu Marszałkowskiego – tłumaczy Remiszewski. Właściciele nie mają zamiaru się poddać i opuścić swoich pawilonów.