Najbardziej poszukiwany przestępca w kraju. Zapadł się pod ziemię
Rafał S. (dziś 49 l.) pochodzi z Mokotowa, mieszkał na Czerniakowie. Bandycką karierę zaczynał w latach 90. jako drobny złodziej aut. Jednak jego marzeniem było zostać hersztem gangu. Po 2000 r. stworzył grupę przestępczą znaną z brutalności - zlecał porwania dla okupu, wymuszenia haraczy (z których zarabiał nawet 300 tys. zł miesięcznie), jego banda handlowała też narkotykami.
Jego pseudonim – wbrew pozorom nie pochodził od nazwiska – a od specyficznego „hobby”. Gdy pierwszy raz wylądował w więzieniu, zauważono, że lubił lepić z chleba małe szkatułki. Po wyjściu - z szeregowego bandyty niespodziewanie stał się bossem – a pseudonim przylgnął do „Szkatuły” na stałe. „Szkatuła" miał być jak mityczny gruppenführer WOLF w „Stawce większej niż życie”. Człowiek legenda, którym straszą innych zabójców i na którego można wiele zrzucić, bo... nie istnieje. Rafał S. istniał, ale wyraźnie odpowiadało mu, że na niego – jako bossa największej grupy przestępczej od czasów „Pruszkowa” – powoływali się ludzie przychodzący po haracze czy handlujący prochami. Grupa „Szkatuły” miała stać m.in. za serią podpaleń solariów na Pradze. Sam herszt uwielbiał się opalać, w jednym z solariów miał ponoć nawet własne prywatne łóżko.
To właśnie między innymi jego ludzie urządzili strzelaninę w centrum handlowym Klif na Woli w Warszawie w maju 2002 r. Zginęło wtedy dwóch członków gangu z Mokotowa. A trzeci, Tomasz S. „Komandos", cudem uniknął śmierci, ale na krótko – po trzech miesiącach kule dosięgły go na stacji benzynowej przy ul. Radzymińskiej.
Po tej egzekucji „akcje” Rafała S. w gangsterskim świecie wzrosły i zaczęły o niego zabiegać wszystkie inne gangi w stolicy. A on sam... rozpłynął się w powietrzu. Ofiarami "Szkatuły" mieli być też inni gangsterzy: Marek Cz. ps. Rympałek, prawa ręka „Rympałka” – Jacek S. i dwóch Ormian o imionach Tigram i Aleks. Wyroki na na „Rympałka” oraz Tigrama i Aleksa z Armenii nie zostały wykonane. A „Szkatuła” zdołał przez 10 lat skutecznie ukrywać się przed policją.
"Szkatuła" ukrywał się przed policją. Wpadł wracając z zakupami do domu
W 2011 r. policjantom udało się ustalić, że zmienił wygląd. Króciutko obcięty, muskularny mężczyzna miał zapuścić brodę, włosy i schudnąć. Kiedy pojawiła się informacja, że może się ukrywać w Piasecznie lub Magdalence, zastawiono na niego pułapkę. Policjanci ustawiali się na trasie pomiędzy obiema miejscowościami, wypatrywali kierowców o takim rysopisie. W końcu 11 maja 2011 r. o godz. 17:10 w rejonie Lesznowoli zauważyli skodę fabię, którą prowadził podejrzanie wyglądający mężczyzna. Patrol drogówki zatrzymał „Szkatułę” do rutynowej kontroli. Mężczyzna wracał do swojego domu z zakupami ze sklepu. Kierowca wylegitymował się oryginalnym polskim paszportem. W dokumencie było jego zdjęcie, ale imię i nazwisko zostały sfałszowane. Wtedy do akcji wkroczyli śledczy ze specgrupy.
– Zaskoczony zatrzymaniem „Szkatuła” szybko przyznał się na komendzie, że on to naprawdę on. Ale dla pewności zostało zrobione badanie DNA, które wszystko potwierdziło – mówił przeszło 10 lat temu ówczesny rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski.
Rafał S. trafił przed sąd. Akt oskarżenia przeciwko niemu obejmował 12 zarzutów. Chodziło głównie o przestępstwa z lat 1997-2006. Najpoważniejszy dotyczył kierowania grupą przestępczą. Pozostałe były związane z kradzieżami aut, rozbojami, handlem heroiną oraz podrobieniem dokumentu i wyłudzeniem poświadczenia nieprawdy.
"Szkatułę" przyprowadziło do sądu czterech uzbrojonych antyterrorystów w kominiarkach. Na rozprawę nie stawiła się żadna z poszkodowanych osób. Oskarżony zaskoczył wszystkich, nawet swojego obrońcę - rozważał skorzystanie z art. 387 kodeksu postępowania karnego o dobrowolnym poddaniu się karze. A gdy wyszedł z sali otoczony antyterrorystami rozpromienił się, widząc na korytarzu swoją partnerkę z kilkumiesięcznym dzieckiem. Miał tylko kilka sekund, by się z nią przywitać i pocałować.
– Kochanie, wszystko będzie dobrze, nie martw się – zdążył powiedzieć do kobiety.
W kuluarach mówi się, że serce "Szkatuły" zmiękło, i to właśnie ze względu na rodzinę gangster postanowił dobrowolnie poddać się karze.
– Rafał S. dotychczas nie przyznawał się do długiej listy swoich grzechów ani nie chciał składać wyjaśnień. Teraz zmienił zdanie. Jeśli podda się dobrowolnie karze, niewykluczone, że otrzyma łagodniejszy wyrok – wyjaśniał wtedy prok. Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Ostatecznie w 2011 r. został skazany na pięć i pół roku więzienia. Jednak to nie było wszystko. W 2017 r. został skazany na kolejne 12 lat za podżeganie do zabójstwa pięciu osób. W marcu 2020 r. sąd apelacyjny obniżył byłemu gangsterowi łączną karę więzienia tak, że "Szkatuła" na wolność może wyjść za pięć lat – w 2028 r.