Przepychanki między miastem a GITD w sprawie przejęcia 27 fotoradarów trwały blisko rok. Rozmowy zostały zawieszone w marcu. Miasto grzmiało wówczas, że GITD nie chce dbać o bezpieczeństwo kierowców i nie chce za darmo wypożyczyć wartych 5 mln zł maszyn. GITD z kolei tłumaczyło, że fotoradarów przejmować nie musi, a ich dostosowanie do wewnętrznego systemu kosztowałoby ok. 0,5 mln zł, na co inspektorat nie był przygotowany finansowo. Miasto postanowiło więc urządzenia zdemontować i sprzedać Litwie lub Słowacji. Do tego nie dojdzie, bo jak się okazało, rozmowy z GITD zostały wznowione, a wczoraj ogłoszono ich finał.
- Urządzenia będą uruchamiane jak najszybciej się da, na początku 2017 roku, ale nie wszystkie jednocześnie. Każde trzeba będzie z powrotem podłączyć do prądu i odebrać technicznie - mówią przedstawiciele Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. GITD ma zarządzać miejskimi fotoradarami przez najbliższe trzy lata.
Urzędnicy są zadowoleni z porozumienia. Przypominają, że w latach 2012-2015 na skrzyżowaniach, gdzie znajdowały się fotoradary, nie doszło do żadnego wypadku śmiertelnego. - W latach poprzedzających uruchomienie systemu na stołecznych ulicach ginęło rocznie ponad 100 osób, a w latach działania urządzeń liczba zabitych spadła do około 60 osób. Spadła również liczba osób rannych, wypadków i kolizji - mówi Bartosz Milczarczyk (36 l.), rzecznik ratusza. Zarząd Dróg Miejskich w marcu 2016 roku sprawdził, jak zachowują się kierowcy na skrzyżowaniach po likwidacji fotoradarów. Modlińską zgodnie z przepisami jeździło zaledwie 15-30 proc. kierowców, co drugi na Puławskiej, a 72 proc. na Sobieskiego.
Obecnie w stolicy działają tylko cztery fotoradary, które są w zarządzie GITD. To skrzynki w alei Stanów Zjednoczonych, na Pułkowej, Rosochatej i Pileckiego.