Śmierć studentki w akademiku AWF w Warszawie
Był chłodny, czwartkowy poranek. Ochroniarz robił akurat obchód po terenie miasteczka studenckiego Akademii Wychowania Fizycznego. Nagle ujrzał widok, który na pewno pozostanie z nim do końca życia. Na balkonie akademika żeńskiego leżało ciało młodej dziewczyny. - Jej ciało było nienaturalnie powykręcane – powiedziała później w rozmowie z reporterem „Super Expressu” jedna ze studentek. Przerażony pracownik natychmiast zawiadomił służby. Niestety, na ratunek nie było żadnych szans. Maria już nie żyła.
Wkrótce na miejscu zaroiło się od policji. Kryminalni zasłonili ciało i zaczęli zabezpieczać ślady. Przesłuchiwani byli świadkowie, a z akademika nikogo nie wypuszczano. Jedna z osób zeznała, że wiedziała Marię w towarzystwie dwóch mężczyzn. W sprawie od razu pojawiło się wiele znaków zapytania. Czy ktoś ją zamordował? To było samobójstwo?
Śmierć w akademiku. Jak zginęła Maria?
Na odpowiedź na te pytania trzeba było dług o czekać. Dopiero w czerwcu 2022 roku prokuratura upubliczniła swoje ustalenia. Prawda była szokująca. Maria zginęła przez przypadek. Feralnej nocy imprezowała ze znajomymi. Chciała wejść do akademika razem z nimi, jednak nie została wpuszczona. Nie dała za wygraną i próbowała znaleźć otwarte okno, przez które mogła by wejść do środka. Ktoś widział, jak próbowała wspinać się po rynnie. W końcu udało się jej wspiąć na balkon. Gdy próbowała z niego zejść doszło do tragedii. Młodziutka Portugalka poślizgnęła się, a jej głowa utknęła między posadzką, a szczeblem barierki. Dziewczyna udusiła się. Śledczy wykluczyli udział osób trzecich. Prawdopodobnie zawinił alkohol.
O śmierci swojej obywatelki szeroko pisały portugalskie media. Portal jn.pt pisał o „atmosferze wielkiej konsternacji” na pogrzebie. Dziesiątki osób oddały hołd tragicznie zmarłej przynosząc na uroczystość białe kwiaty. Gdy ciało Mari składano do grobu, ludzie klaskali.