Poinformowani o niecodziennej sytuacji strażnicy już po kilku minutach byli na miejscu. Okazało się, że mężczyzna, około 30-letni, żyje i prawdopodobnie śpi. Strażnicy nie mogli go jednak obudzić, ani wydostać ze śmietnika. Czuć było od niego alkohol i nie reagował na pytania, powtarzał cały czas żeby "być cicho". Najwyraźniej miał zamiar dalej spać w najlepsze!
Oczywiście nie mógł zostać w koszu na śmieci, więc strażnicy zaczęli go wyciągać. Żeby go wyjąć musieli położyć śmietnik na boku, bo facet nie miał ochoty opuszczać kontenera, a dodatkowo zaklinował się gdzieś nogą. Po oswobodzeniu go z pułapki nadal nie udało nawiązać się z nim rozmowy, więc na miejsce wezwano pogotowie.
Człowiek ze śmietnika zachowywał się, jakby był pod wpływem narkotyków. - Miał zwężone źrenice i zaczął robić się agresywny. Nie wyglądał na osobę bezdomną. Strażnicy musieli założyć mu kajdanki. Okryli go kocem termicznym i cały czas monitorowali jego funkcje życiowe - przekazał Jerzy Jabraszko ze stołecznej straży miejskiej.
Polecany artykuł:
Znaleźli człowieka w śmietniku
Po przyjeździe na miejsce karetki pogotowia zaopiekowali się nim medycy. Wtedy mężczyzna zaczął nagle... szczekać. Ratownicy bojąc się o swoje zdrowie poprosili strażników, żeby nie zdejmowali mu kajdanek. Został oswobodzony dopiero, gdy zadziałały podane mu środki uspakajające. Ratownicy zabrali go do szpitala.