To była dramatyczna akcja na wysokości. 26-latek pracował przy budowie nowego budynku przy ul. Jana Kazimierza od około 3 miesięcy. Prawdopodobnie wczoraj dowiedział się, że został zwolniony. Tuż po godz. 14 wdrapał się więc na olbrzymi żuraw i nie chciał się stamtąd ruszyć.
Na miejsce natychmiast przyjechali: straż pożarna, policja oraz wyszkoleni negocjatorzy, którzy próbowali namówić desperata do zejścia na dół. Niestety bezskutecznie. Mężczyzna stał kilkadziesiąt metrów nad ziemią przez dobrych kilka godzin. Pojawiła się też grupa wysokościowa ze specjalnym sprzętem. W obawie, że 26-latek spadnie lub skoczy, na ziemi rozłożono specjalny materac.
W końcu tuż przed godz. 19 robotnik powoli zaczął schodzić z dźwigu, a wyglądało to naprawdę dramatycznie. Nic mu się nie stało. Karetką na sygnale został zabrany do szpitala na badania. - Mężczyzna był pijany. Miał promil alkoholu we krwi - tłumaczy Joanna Banaszewska ze stołecznej policji.