W piątek po śniadaniu Dawid i Oliwia bawili się w pokoju obok kuchni. W tym czasie ich dziadek Jerzy (75 l.) wymieniał butle z gazem podłączone do kuchni. Nagle jedna z nich zaczęła płonąć. Gorące płomienie i toksyczne opary od razu zaczęły dusić domowników. Nikt nie był w stanie wydostać się z płonącego budynku. - Bez wahania rzuciłem się na ratunek. Wbiegłem do domu, nie zwracając uwagi na czarny dym i ogień. Wyciągnąłem ze zgliszczy ranną Oliwię, Dawida i starszego pana - mówi skromnie pan Grzegorz. On też nawdychał się toksycznego dymu.
Na miejsce przyjechały trzy karetki pogotowia, przyleciały dwa helikoptery pogotowia lotniczego. Drogą powietrzną przetransportowano do szpitali dzieci z poparzeniami pierwszego i drugiego stopnia. Pogotowie zabrało do szpitala również dziadka, sąsiada, a także matkę Oliwii i Dawida, która jest w ciąży. - Żona zasłabła, gdy dowiedziała się, co się stało. Teraz czuwa przy Oliwce. Dziewczynka ma poparzone drogi oddechowe, jest w śpiączce farmakologicznej - mówi ze łzami w oczach ojciec dzieci, Paweł Florczyński. - Dawid miał więcej szczęścia i jest już w domu.
Rodzina straciła w pożarze cały majątek. Teraz czeka ich nie tylko walka o zdrowie, ale również kosztowny remont domu. - Nie stać nas na to, dlatego zwracamy się z gorącą prośbą do ludzi dobrej woli. Pomóżcie nam odbudować dom - apeluje zrozpaczony Paweł Florczyński.
Aby pomóc rodzinie z Błonia, wystarczy wpłacić pieniądze na konto lub zadzwonić pod nr 691-601-704. Numer konta: 42 8015 0004 0050 6137 3050 0001