Funkcjonariusze z warszawskiej Pragi otrzymali zgłoszenie dotyczące kradzieży z włamaniem do szpitalnej kuchni. Okazało się, że ktoś regularnie kradł zaopatrzenie, które było dostarczane w nocy na zaplecze kuchni. − Przypadków takich odnotowano już blisko 10. Pokrzywdzeni nie bardzo byli w stanie wyjaśnić, jak sprawcy dostawali się do środka, wiedzieli tylko, że giną im regularnie artykuły spożywcze − tłumaczy podinsp. Joanna Węgrzyniak z policji.
Łączna wartość poniesionych strat to ponad 80 tysięcy złotych. Podejrzani ukradli między innymi prawie 150 kg żółtego sera, 180 kg dorsza atlantyckiego, po 40 kg tuńczyka i łososia, blisko 70 kg szprotek w sosie pomidorowym, 360 sztuk jogurtów islandzkich, 210 serków wiejskich, 95 litrów oleju, 50 kg margaryny, po kilkadziesiąt kilogramów różnych mięs i wędlin, a do tego napoje, warzywa i owoce.
Policjanci postanowili działać. Udało im się wytypować konkretną godzinę i datę, kiedy podejrzani mogą pojawić się po raz kolejny w kuchni. Funkcjonariusze obstawili teren dookoła szpitala i czekali.
− Mężczyźni podjechali swoim autem, chwile później wywozili już z kuchni przez rampę towar i pakowali go do samochodu. Jakież było ich zdziwienie, kiedy zostali nakryci przez policjantów na gorącym uczynku i błyskawicznie zatrzymani. Nie mogli uwierzyć, z ktoś rozszyfrował ich proceder − dodaje podinsp. Węgrzyniak.
Tym razem ich łupem padły owoce, pomidory, papryka, schab, łopatka wieprzowa, szynka, oleje, tuńczyk, łosoś i musztardy − w sumie towar o wartości przekraczającej 3500 złotych. − Tłumaczyli, że włamywali się i kradli po to, żeby potem sobie to wszystko móc zjeść. Zatrzymani usłyszeli zarzuty dokonania wspólnie i w porozumienia czynem ciągłym kradzieży z włamaniem. Grozi za to do 10 lat pozbawienia wolności − podsumowuje policjantka.