Do niepokojącego zdarzenia doszło we wtorek około południa przy al. Solidarności. Strażnicy miejscy zauważyli dziwnie zaparkowany bankowóz firmy ochroniarskiej. Samochód miał włączony alarm, drzwi kierowcy były otwarte, a na fotelu kierowcy leżał mężczyzna w wieku około 55 lat.
- Wzbudziło zainteresowanie przejeżdżających strażników to, że z samochodu wystają nogi. Pierwsza myśl była taka, że chwilę temu doszło do napadu - tłumaczy Jerzy Jabraszko z Referatu Prasowego Straży Miejskiej.
Kiedy strażnicy zbliżyli się do mężczyzny okazało się, że z jego ust wydobywa się piana, a ciałem wstrząsały drgawki. Funkcjonariusze zorientowali się, że konwojent dostał ataku epilepsji. Wydostali mężczyznę z auta i ułożyli go na chodniku przytrzymując głowę. Na miejsce wezwano pogotowie, policję i zawiadomiono firmę ochroniarską. Mężczyzna został przewieziony do szpitala.
Konwojent miał przy sobie broń i magazynek z ostrą amunicją. Pistolet został przekazany policjantom.