Wypadek polskiego autokaru w Chorwacji
- To był zawodowiec. Był u nas kierowcą 21 lat. Zawsze na pierwszym miejscu był u niego stan techniczny pojazdu. O samochód miasta, ośmioosobowego busa, dbał tak, że na oryginalnych częściach przejechał ponad milion kilometrów. Miał prawo jazdy na tiry i autobusy. Lubił jeździć nocą. Ciągle w drodze. Mamy 11 miast partnerskich, do których woził nasze delegacje. Nie wierzę w to, że mógł zasnąć za kierownicą - mówi Andrzej Pietrasik.
Przeczytaj również: Wypadek polskiego autokaru w Chorwacji. Kierowca miał 72 lata! Mężczyzna zginął
Pan Grzegorz był od kilku lat na emeryturze, a zlecenia na takie przejazdy, jak pielgrzymka do Medjugorie, brał dodatkowo. Kiedy jego syn zobaczył zdjęcia z wypadku pielgrzymów w Chorwacji, rozpoznał autokar, którym jeździł ojciec. Natychmiast przyjechał do rodzinnego domu w Płońsku. - Na pewno tata nie zasnął za kierownicą. Zawsze podkreślał, jak ważne jest dla niego bezpieczeństwo pasażerów - mówi „Super Expressowi”. - Chcę mi się płakać. Nie jestem wstanie powiedzieć nic więcej – dodaje. Na razie nie ma oficjalnej informacji, który z kierowców prowadził autokar w chwili wypadku.
Wypadek polskiego autobusu w Chorwacji
W katastrofie autokaru z pielgrzymami zginęło aż 13 osób, a 31 osób zostało rannych. Niestety, wiele z nich jest w ciężkim stanie i tragiczny bilans może ulec zmianie. Większość z poszkodowanych jest leczona w pięciu szpitalach w Chorwacji.