Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Wdowa po Rafale zabrała głos
Wypadek na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie miał miejsce w weekend w nocy z 14 na 15 września 2024 roku. Wcześniej tego dnia rodzina pana Rafała wybrała się na spotkanie z najbliższymi. Spędzili sielankowy czas, śmiejąc się i dokazując. W drodze powrotnej auto prowadziła pani Ewelina, bo była bardziej wypoczęta. Z mężem zawsze stawiali na współpracę i bezpieczeństwo. On usiadł z tyłu, by móc zajmować się dziećmi. Na przednim siedzeniu leżały przygotowane dla maluchów piżamki.
Znajdowali się zaledwie 10 minut od domu, gdy Łukasz Ż. z prędkością od 200 km/h do 226 km/h wjechał w tył ich samochodu. Prokuratura ustaliła później, że nie zarejestrowano śladów hamowania. Rafał zginął na miejscu, a żona i dzieci trafiły do różnych szpitali na terenie Warszawy.
Od tragedii minęły trzy miesiące. W pierwszej rozmowie z Kanałem Zero pani Ewelina wyznała, że nie chce pamiętać momentu uderzenia. Trauma jest zbyt silna. O śmierci ukochanego dowiedziała się w szpitalu, w obecności psychologa. Pierwsza reakcja to rozpacz, szok i niedowierzanie. I chociaż to pijany recydywista wjechał w ich samochód to i tak zalało ją poczucie winy. Sama późno zdała prawo jazdy, w wieku 30 lat. Jak wyjaśniła, chciała podejść do tematu odpowiedzialnie. Kurs zafundował jej Rafał w prezencie urodzinowym. Czy mogła zrobić coś, by zapobiec wypadkowi? Zebrane dowody i opinie biegłych temu przeczą.
W kolejnych tygodniach musiała nauczyć się od nowa chodzić, jednocześnie zapewniając opiekę osieroconym dzieciom i zmagając się z żałobą. Wypadek, do którego doprowadził Łukasz Ż., na zawsze odcisnął piętno na jej rodzinie.
- Ta codzienność, którą dzieliłam przez 18 lat z moim mężem nagle jest pusta. Do tej pory myślę, że to jest zły sen, że się zaraz z niego wybudzę. Nie ma dnia, abyśmy nie rozmawiali o mężu, nie ma dnia, żebyśmy nie rozmawiali o wypadku i nie ma dnia, kiedy nie ma łez ze słowami: dlaczego my? - opowiada.
Wdowa o Łukaszu Ż. "Nie jestem w stanie o nim myśleć"
Po ekstradycji z Niemiec Łukasz Ż. trafił do aresztu w Siedlcach. W listopadzie usłyszał zarzuty spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ucieczki z miejsca i złamania sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Łukasz Zboralski spytał panią Ewelinę o stosunek do 26-latka.
- Ja nie czuję złości w stosunku do tego człowieka. Nie jestem w stanie poczuć tak silnych emocji w stosunku do niego. Czuję smutek i tęsknotę za mężem. Czy mu wybaczę? To jest trudne pytanie. Nie wybaczę sobie straty męża. Nie obwiniam tego człowieka w pełni za to, co się wydarzyło, bo myślę, że może nie był świadomy. Może jakieś doświadczenia w jego życiu spowodowały, że popełnił ten błąd. Nie jestem w stanie o nim w ogóle myśleć. Wyparłam go ze swojego życia - odpowiedziała.
Polecany artykuł: