Wypadek z udziałem miejskiego autobusu. Amputacja nogi
Tragiczny wypadek miał miejsce w sobotę, 4 czerwca, około godziny 20:30. Na przystanku autobusowym Dickensa na warszawskiej Ochocie siedział mężczyzna. Najprawdopodobniej był pijany. Na przystanek wjechał autobus linii 186, mężczyzna wstał z ławki i chwiejnym krokiem zaczął iść w jego kierunku. Dramatyczne sceny rozegrały się sekundę później. Mężczyzna potknął się, a jego noga wylądowała zaraz pod kołem ruszającego już ciężkiego pojazdu.
Całe zajście widziała kobieta, która zerwała się z ławki na przystanku i zaczęła krzyczeć, że pod kołami znalazł się mężczyzna. – Mężczyzna był unieruchomiony i nie miał żadnej możliwości ucieczki. Wokół powstała ogromna plama krwi – przekazywał nam reporter „Super Expressu”, który pojawił się na miejscu wypadku.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Motocyklista zginął na trasie S8. Tragiczny wypadek pod Warszawą
Na miejscu pojawili się stołeczni strażacy. – Nasze działania polegały na uwolnieniu mężczyzny spod autobusu za pomocą sprzętu hydraulicznego. Na miejscu pracowały trzy zastępy Państwowej Straży Pożarnej, ostatni z nich zakończył działania o godz. 21:31 – przekazywał nam Łukasz Płaskociński z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie.
CZYTAJ TEŻ: Miejski autobus zmiażdżył mu nogę na przystanku. „Trzeba było amputować”
Zawinił kierowca autobusu czy poszkodowany?
Internauci są podzieleni. Niektórzy twierdzą, że wina leży po stronie nietrzeźwego mężczyzny. Drudzy uważają, że kierowca autobusu miejskiego powinien zachować szczególną ostrożność i mógł zauważyć poszkodowanego chwilę wcześniej. To tylko niektóre komentarze, które zostały umieszczone pod naszym postem w mediach społecznościowych (pisownia oryginalna).
Zofia: Teraz zacznie się nagonka i hejt na kierowcę. Nikt nie doczytał, że poszkodowany był mocno pijany. Kierowca ma obowiązek, dbać o bezpieczeństwo pasażerów w autobusie, a nie o zataczających się pijaków na przystankach. To był nieszczęśliwy wypadek.
Kate: No mojej córce też kierowca przyciął nogę... Zastanawiam się czy są zmęczeni, przepracowani, że nie patrzą w te kamery? Przecież obecnie autobusy mają czujniki.
Jacek: No prawdziwa makabra! Autobusy miejskie to bezwzględni oprawcy. Większą brutalnością może wykazać się jedynie imadło jeżeli ów delikwent wsadziłby w nie łeb po kielichu i dokręcił.
Katarzyna: Nie jest to wina kierowcy, niech dalej chla.
Joanna: I zasada ,,pijakowi nic się nie stanie,, nie zawsze się sprawdza.
Monika: Wiecie nie chce nikogo bronić ale mnie nie raz drzwi przytrzasnęły a nie byłam pijana. Często tez jestem świadkiem jak kierowca z nieuwagi zamyka drzwi choć nie wszyscy wsiedli lub wysiedli. A kto choć raz nie wracał pijany ZTM em niech pierwszy rzuci kamieniem.
Eliza: Nie broniąc nikogo, ale kierowca powinien ocenić sytuację. Powinien upewnić się że w pobliżu nie ma już ludzi jak ruszał. Ten człowiek akurat był pijany ale nie jeden trzeźwy nie raz uniknął takiej sytuacji mając wiele szczęścia. Nie raz z premedytacją wjeżdżają w inne auta. Może jak by zmienili system premii dla kierowców to by wreszcie zaczęli jeździć bezpiecznie.
Danuta: Pewnie kolejny kierowca na lekach i czuł się zagrożony.
Joanna: Takie są skutki picia wódki. Ma nauczkę do końca życia.
O wypadek na warszawskiej Ochocie zapytaliśmy Miejskie Zakłady Autobusowe. Czekamy na odpowiedź.