Badanie moczu wykazało bezspornie, że w organizmie Konrada J. są ślady opiatów. Wskazuje to na to, że mężczyzna mógł brać heroinę. Przed prokuratorem wyznał, że zażywał ją 3 dni wcześniej.
Śledczy okazali się wyjątkowo łaskawi dla naćpanego pirata. Prokuratura Pragi-Północ zdecydowała, że Konrad J. nie trafi do aresztu. Dostał tylko policyjny dozór. - Prokurator zdecydował, że nie ma przesłanki do tymczasowego aresztowania, a środkiem wystarczającym będzie dozór 3 razy w tygodniu - tłumaczy Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga-Płn.
Śledczy będą jeszcze wyjaśniać, czy mężczyzna był pod wpływem narkotyków w momencie, w którym spowodował wypadek, czy ślady heroiny w jego organizmie to pozostałość dawki, którą zażył 3 dni wcześniej. Do tego potrzebują dokładnej analizy toksykologicznej.
Marysia była oczkiem w głowie swoich rodziców. We wtorek skończyła półtora roku. Niestety, przez bezmyślnego Konrada J. dziewczynka zginęła w potwornym wypadku. Odurzony narkotykami kierowca wyprzedzał na przejściu dla pieszych, na skrzyżowaniu i przy ograniczeniu prędkości. Jego fiat panda wjechał w wózeczek Marysi, pchany przez babcię. Dziewczynka wypadła z niego i uderzyła z ogromną siłą w autobus. Mimo długiej akcji ratunkowej lekarzom nie udało się uratować maleństwa.
Prokurator zastosował jedynie dozór policyjny
Renata Mazur z północnopraskiej prokuratury tłumaczy, że podczas przesłuchania zatrzymany Konrad J (28 l.) przyznał się do spowodowania wypadku. Zeznał też, że trzy dni wcześniej zażywał heroinę. Ale prokurator stwierdził, że nie ma przesłanki, by tymczasowo aresztować kierowcę.