Niecodzienna akcja poszukiwawcza! Rodzina, mieszkańcy wsi Rudka i przyjaciele Rafała Stankiewicza przyjechali autokarami do stolicy, by samemu sprawdzać zakamarki w pobliżu kampusu SGGW. To stamtąd po imprezie sylwestrowej wyszedł 23-latek i ślad po nim zaginął. - Przyjechaliśmy szukać naszego sąsiada, bo policja dotąd nic nie ustaliła - mówi sołtys Rudki Wincenty Gawrysiak. O akcji poszukiwawczej pisaliśmy na Se.pl pod koniec lutego - tekst TUTAJ. Przyjaciele i sąsiedzi Rafała przeczesali wczoraj parki i Lasek Kabacki. Rozwieszali na Mokotowie i Ursynowie ulotki o poszukiwaniach i rozdawali je warszawiakom w autobusach. - Nie odpuścimy. Będziemy szukać do skutku. Przecież to niemożliwe, by zniknął tak bez śladu - mówi zrozpaczona matka.
Kobieta ma żal do policji, że dotąd sprawdziła jedynie zapisy z monitoringu, a nurkowie przeczesali dno stawu na Służewcu z gorzką konkluzją: - Jeśli utonął, wypłynie wiosną. Policja sprawdza różne tropy. Wie, kto ma telefon Rafała, ale na razie nie udało się tego kogoś namierzyć. Jedno nie ulega wątpliwości - mieszkańcy Rudki pokazali godną pochwały ludzką solidarność z rodzicami zaginionego chłopaka. To prawdziwa rzadkość we współczesnym świecie.
Zobacz też: Rafał zaginął po imprezie sylwestrowej. Cała wieś jedzie go szukać do Warszawy