Porachunki w gangsterskim stylu

Wysadził w powietrze byłego wspólnika. Waldemar O. podłożył Krzysztofowi M. bombę w bloku na Targówku

2024-11-30 5:46

Dwa byli wspólnicy nie mogli dojść do porozumienia w kwestiach finansowych. Wtedy jeden z nich, Waldemar O. postanowił pozbyć się Krzysztofa M. Zaplanował i wykonał na nim egzekucję przy pomocy ładunku wybuchowego. Eksplozja wstrząsnęła nie tylko blokiem na Targówku. Cała Warszawa była przerażona tym zamachem.

Wysadził w powietrze byłego wspólnika. Waldemar O. podłożył Krzysztofowi M. bombę w bloku na Targówku

Historia, która przypomina scenariusze rodem z najmroczniejszych lat przełomu wieków zszokowała mieszkańców stolicy. Był rok 2016 i o krwawych porachunkach gangsterskich każdy dawno już zapomniał. Na ulicach nie wybuchały samochody-pułapki, w restauracjach od serii z broni maszynowej nie ginęli ludzie. Mimo to, jeden człowiek postanowił pozbyć się swojego konkurenta w iście gangsterskim stylu.

Był spokojny piątkowy wieczór, 14 października. Na blokowisku przy ul. Turmonckiej zapadł zmrok. Właśnie zaczął się weekend i mieszkańcy bloku pod numerem 8 odpoczywali po trudach tygodnia. Dochodziła godz. 21. Nagle budynkiem wstrząsnęła eksplozja. – To był huk, to był naprawdę duży huk – relacjonowała chwilę po zdarzeniu jedna z mieszkanek. Wszyscy mieszkańcy natychmiast zostali ewakuowani do podstawionych przez miasto autobusów. Pod blok co chwila przyjeżdżały nowe wozy strażackie, karetki pogotowia i policyjne radiowozy. Okolica była rozświetlona błyskającymi lampami.

Wszyscy zastanawiali się: co się stało? To wybuch gazu? Ktoś strzelał z broni palnej? Po początkowym chaosie i niepewności policja przekazała przerażający komunikat: w bloku wybuchła bomba. – Prawdopodobnie niewielki ładunek wybuchowy eksplodował na klatce schodowej, przed drzwiami do jednego z mieszkań. Znajdowało się tam dwóch mężczyzn, w tym lokator mieszkania. 48-latek, mimo reanimacji, zmarł; towarzyszący mu mężczyzna z obrażeniami twarzy trafił do szpitala – powiedział Polskiej Agencji Prasowej w dniu zdarzenia ówczesny rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Mrozek.

Szybko okazało się, że ofiara zamachu nie była przypadkowa. – Nie ma żadnych przesłanek, które wskazywałyby na jakikolwiek atak o charakterze terrorystycznym. Jedną z hipotez, jakie będą weryfikować policjanci, są porachunki na tle finansowym. Mężczyzna, który zginął, był notowany w związku z przestępstwami przeciwko mieniu i groźbami karalnymi – wyjaśnił Mrozek. Jak informował portal targowek.info, 48-letni Krzysztof M. oficjalnie prowadził kiosk.

Wybuch postawił policję na nogi. W poszukiwanie zamachowca włączyli się antyterroryści. Śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa. Mijały dni, a gorączkowe poszukiwania sprawcy nie przynosiły rezultatu. Na mieszkańców Bródna padł blady strach. W końcu po kilkunastu dniach od dramatu gruchnęła wiadomość. W wyniku wielkiej akcji policyjnej w okolicy ul. Toruńskiej i św. Hieronima na Targówku, funkcjonariusze zatrzymali 44–letniego Waldemara O.

Z informacji policjantów wynikało, że 44-latek prowadził z ofiarą wspólny biznes. Pojawiły się poszlaki mówiące o tym, że motywem jego działania mogły być rozliczenia finansowe. Po przeprowadzeniu czynności procesowych, w tym wizji lokalnej, mężczyzna został doprowadzony do Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej w Warszawie, gdzie usłyszał zarzut zabójstwa z użyciem materiałów wybuchowych. Groziła mu kara od lat 12, po dożywotnie więzienie. Jak podawała Gazeta Stołeczna, Waldemar O. przyznał się do winy i złożył szczegółowe wyjaśnienia. Z jego zeznań wynikało, że relacje z zabitym Krzysztofem M. były bardzo niezdrowe. Mężczyźni byli wspólnikami, ale kłócili się o pieniądze. Krzysztof M. miał być apodyktyczny i agresywny. Miał się znęcać nad wspólnikiem, raz go nawet pobił. Na pytanie, dlaczego nie zgłosił tego konfliktu na policję, Waldemar O., jak relacjonuje „Stołeczna”, odpowiedział: „Takich rzeczy się na Bródnie nie robi”.

w Carrefourze przy Głębockiej kupił termos, baterie, żarówki, klej, przełącznik i przewody elektryczne oraz petardy. W piwnicy bloku przy ul. św. Hieronima w ciągu kilku dni stworzył z tych przedmiotów bombę domowej produkcji. Pozostawił go przed drzwiami ofiary. Gdy mężczyzna schylił się po przedmiot, nastąpiła eksplozja zabijając go na miejscu.

Sprawa Waldemara O. ciągnęła się kilkanaście miesięcy. W maju 2018 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie zapadł wyrok. 25 lat więzienia i 50 tys. zł zadośćuczynienia wypłaconego rodzinie ofiary. Obrona odwołała się od wyroku. Sprawa „bombermana” z Bródna ponownie wróciła na wokandę. We wrześniu 2019 r. mężczyzna został prawomocnie skazany. Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał wyrok pierwszej instancji. Waldemar O. wyjdzie na wolność w 2041 r.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają