Przybywa warszawiaków rozczarowanych obietnicami dotyczącymi śmieciowej rewolucji. Choć weszła w życie siedem miesięcy później niż powinna, w dodatku nie w całej Warszawie, zdaniem mieszkańców śmieciowe firmy kompletnie nie radzą sobie z realizacją jej założeń, czyli sprawnym odbiorem śmieci od warszawiaków. Tak jest nie tylko w Śródmieściu, o którym pisaliśmy we wczorajszym "Super Expressie". W Rembertowie, Wesołej, Wawrze i obu Pragach, które obsługuje firma Lekaro, odpady aż wylewają się z koszy.
- Wcześniej MPO odbierało ode mnie śmieci co wtorek. Teraz nikt z nami nie uzgadniał terminu i mimo że płacę niewiele mniej, to odpady będą ode mnie zabierane dwa razy rzadziej! W co drugą sobotę! - denerwuje się Tomasz Banachowicz (60 l.) z Rembertowa. Na ul. Kościuszkowców po firmie Lekaro ani widu, ani słychu, a worki wypełniają się błyskawicznie. I śmierdzą pod domami.
Podobnie jest na osiedlach w Wesołej. Przy ul. Gościniec w Starej Miłosnej przepełnione kontenery już się nie domykają, a obok rosną sterty worków. Podobne widoki zastaliśmy na ul. Łukowskiej na Pradze-Południe.
Zobacz też: Warszawa. Śródmieście tonie w śmieciach!
Władze firmy Lekaro próbują uspokajać. - W przypadku, gdyby w ciągu kilku kolejnych cyklów odbioru okazało się, że częstotliwość wywozu odpadów lub wielkość pojemników okazały się niewystarczające, rozważymy możliwość zmiany harmonogramów lub zmianę wielkości pojemnika - zapewnia Leszek Zagórski, dyrektor z Lekaro.