Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się o godz. 12 w parafii pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego przy ul. 11 listopada w Ząbkach. W ostatniej drodze tragicznie zmarłemu Kacprowi towarzyszyła rodzina, mnóstwo przyjaciół. W czasie ceremonii pogrzebowej kościół dosłownie pękał w szwach. Homilię wygłosił proboszcz parafii. Kiedy wspominał Kacpra płacz najbliższych niósł się po kościele. - Ofiarujmy dziś modlitwę w intencji Kacpra. On tej modlitwy teraz potrzebuje. Pan Bóg tak dramatycznie wyrwał go z tego świata. Ale wyrwał go, by nam coś powiedzieć, by przemówić do naszego serca i żebyśmy coś z tego wydarzenia wydobyli, zrozumieli oraz wyciągnęli wnioski.
Mamy domagać się sprawiedliwości, wobec człowieka, który tak okrutnie go potraktował, ale zawsze powinno być miejsce na przebaczenie - mówił proboszcz, zanim kondukt żałobników ruszył na miejscowy cmentarz.
Trumna znikała w mogile w akompaniamencie trąbki i palących się krwistoczerwonych rac. To było jak symbol śmierci tego młodego mężczyzny, który za życia sam do najgrzeczniejszych nie należał i w jednej z takich awantur zginął. Umarł w Nowy Rok. Podczas imprezy sylwestrowej w bloku przy Andersena doszło do awantury. 23-latek wdał się w kłótnię z imprezującym po sąsiedzku Marcinem B. - „Masz coś do mnie!” - krzyczał Marcin do Kacpra. Chwilę później dźgnął go nożem na korytarzu. Lekarzom nie udało się go uratować. Marcin B. został natychmiast zatrzymany. Po ceremonii pogrzebowej grób Kacpra utonął w pięknych kwiatach, na których rodzina ułożyła zdjęcie zamordowanego