Zarząd Transportu Miejskiego ma w nosie komfort pasażerów prawobrzeżnej Warszawy. O ile wszyscy jej mieszkańcy mogą w miarę łatwo dojechać do centrum, to podróżowanie do miejsc położonych na tym samym brzegu przypomina drogę przez mękę. Ktoś, kto chce dostać się z Bródna na przykład w okolice ul. Ostrobramskiej, musi się nieźle nakombinować. O tym, że dojedzie tam jednym autobusem czy tramwajem, może zapomnieć, bo takich połączeń po prostu nie ma. Komunikacja na praskim brzegu jest tak fatalna, że podróż z pętli Bródno Podgrodzie na ul. Zamieniecką przy ul. Ostrobramskiej na Grochowie zajmuje przynajmniej godzinę. Tyle potrwa podróż autobusem 169 z przesiadką do 135, które kursuje zaledwie trzy razy na godzinę.
Przeczytaj koniecznie: Chodniki są czyste!
Szybciej zwyczajnie się nie da, chyba że z dwiema przesiadkami i... przeprawą przez Ząbki lub Wisłę. Żart? Niestety nie. Jadąc z Bródna, najlepiej wsiąść w "500", podjechać do Dw. Gdańskiego, metrem na stację Politechnika i stamtąd buspasem na Ostrobramską. Opcja druga - podjechać do autobusu 145, a potem przesiąść się na Marsa do "520" jadącego ul. Ostrobramską w stronę centrum. W obu przypadkach mamy szansę dotrzeć na miejsce w około 50 minut.
Co na to ZTM? - Połączenie przez centrum rzeczywiście może wydawać się absurdalne - przyznaje Igor Krajnow (31 l.), rzecznik ZTM. - Ale jest ono według rozkładu najszybsze. Korzysta się z 2 linii przyspieszonych i metra. Jeśli dla kogoś liczy się czas przejazdu, a nie liczba przesiadek, jest to najlepsze rozwiązanie - dodaje.
Patrz też: Warszawa: prezydentowi drogę załatają w ciągu doby (POSŁUCHAJ!)
Na nowe bezpośrednie połączenie między Bródnem a Grochowem nie ma co liczyć. - Nie możemy uruchamiać długich, bezpośrednich połączeń między wszystkimi dowolnymi punktami w mieście - stwierdza Krajnow.
Pasażerom pozostaje więc przesiadać się po kilka razy i... kasować kolejne bilety, bo przecież nie każdy posiada kartę miejską. I może właśnie o to chodzi urzędnikom - byśmy płacili jak najwięcej.