Nie milkną echa afery w kasie zapomogowo-pożyczkowej przy ZGN Praga-Południe, z której zniknęło ponad 200 tys. zł. Zdefraudował je były prezes kasy Wojciech K. A jego machlojki - jak ustalił „Super Express” - kryła księgowa kasy. - Nie miałam dostępu do konta, ani do karty, którą dysponował jedynie Wojtek. Miałam tylko wgląd w to, co się dzieje na koncie kasy w comiesięcznych sprawozdaniach – tłumaczy Małgorzata L., była księgowa kasy zapomogowo-pożyczkowej przy południowopraskim Zakładzie Gospodarowania Nieruchomościami.
Jak to możliwe, że nie zauważyła braków na koncie kasy? - Zauważyłam. Ale Wojtek prosił mnie, żebym nikomu nic nie mówiła. Mówił, że bierze za to odpowiedzialność, że spłaci... Wiem, że miał długi, ciągle brał jakieś chwilówki, potem spłacał je pieniędzmi z kasy. Prosił mnie, żebym nikomu nie mówiła. A ja go słuchałam. Sama nic nie ukradłam – opowiada nam szczerze Małgorzata L.
Księgowa była posłuszna prezesowi przez kilka lat. On wyjechał zagranicę. Ona została zwolniona dyscyplinarnie, gdy defraudacja wyszła na jaw. - To było 2 lata przed emeryturą. Wciąż biorę leki, żeby nie zwariować – mówi była księgowa. Po naszym artykule zawiadomienie do prokuratury zamierzają złożyć samorządowcy PiS Dariusz Lasocki (radny miasta) i Marek Borkowski (radny dzielnicy). Jedno zawiadomienie – z ZGN, już tam jest.