Mieszkając w jednym z lokali można się poczuć właściwie jak eksponat. Kładka, która znajduje się naprawdę bardzo blisko okien budynku, umożliwia przechodniom podejrzenie naszego życia. To trochę jak performance, trochę jak wystawa, coś na zasadzie "zobacz, jak można żyć w naszym budynku".
Podobno mieszkańcy na bliskość kładki się nie skarżą. Postronni mają jednak nieco inne podejście. Część z nich zapewne po cichu liczy, że większość lokatorów zainwestuje w jakieś zasłony, cokolwiek, co odgrodzi jednych od drugich.
>>> Największy samolot LOTu wylądował w Warszawie [ZDJĘCIA]
Sytuacji przyjrzał się dziennikarz Nowej TV Adam Feder. Jak się okazuje - z kładki możemy zajrzeć mieszkańcom nie tylko do zupy.
Pozostaje jednak pytanie... czy rzeczywiście warto się tym przejmować? Skoro lokatorzy są zadowoleni, skoro mieszkania się sprzedają, skoro bliskość kładki właściwie pomaga - zresztą nie tylko w relacjach międzyludzkich, bo przecież dzięki niej szybciej można dostać się też na przykład do sklepu - to może warto zostawić rzeczy takie, jakimi są. A Wy co o tym myślicie? Może takie usytuowanie budynków stanie się trendem?
Czytaj też: Czarny Piątek. Protest dotarł na Nowogrodzką. Ratusz podaje, że bierze w nim udział blisko 55 tysięcy osób [RELACJA, WIDEO, AUDIO]