Trzaskający mróz i padający śnieg oznaczają tylko jedno: zniszczenie stołecznych jezdni. Woda, która w cieplejsze dni wpływa w pęknięcia asfaltu, zamarza, przez co go rozsadza. Efektem są ogromne dziury, na których kierowcy niszczą sobie zawieszenia. - To koszmar! Nie dość, że stoję w korkach, to na dodatek wszędzie są dziury - żali się Andrzej Rydzak (53 l.).
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Tu dzieci spędzą sylwestra
Dziury już straszą na Modlińskiej, Trasie Łazienkowskiej, Saskiej, Grochowskiej, Lazurowej, Powstańców Śląskich, w al. Waszyngtona i w innych miejscach. A koszty ich załatania nie będą małe. - Miesięcznie płacimy ryczałtem dwa miliony złotych Zakładowi Remontów i Konserwacji Dróg na bieżące naprawy. Te fundusze pokrywają między innymi łatanie zimowych dziur - wyjaśnia Adam Sobieraj (33 l.), rzecznik Zarządu Dróg Miejskich.
Koszt załatania jednej dziury to około 300 złotych. Jednak drogowcy przed wiosną nie załatają wszystkich ulic. Jeszcze większe pieniądze pochłoną naprawy, które będą wtedy przeprowadzane.