Dowódcy SS potraktowali dosłownie rozkaz Hitlera: "Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią...". Więc strzelano do wszystkich. Nie oszczędzano księży ani lekarzy, chorych i dzieci. W sierocińcu przy Wolskiej dzieci mordowano uderzeniem w główki kolbami karabinów. Ludzie płonęli w domach. Trupy leżały na stosach na ulicach. Masowe egzekucje odbywały się na placach, w parkach i na cmentarzach.
Zobacz: Warszawa. Śmieciowy patrol ponownie rusza na oględziny w miasto
Sylwetki katów Warszawy przybliża otwarta wczoraj wystawa w Muzeum Woli "Reinefarth w Warszawie. Dowody zbrodni". - Zwracamy nią uwagę, że za zbrodnie popełnione na Woli nikt dotąd nie odpowiedział - mówi szefowa Muzeum Hanna Nowak-Radziejowska. Heinz Reinefarth po wojnie był burmistrzem Westerlandu na wyspie Sylt, szanowanym adwokatem i obywatelem. W procesie nie udowodniono mu winy. Po latach władze Sylt publicznie wyznały winy swojego poprzednika. Wczoraj wzięły udział w otwarciu wystawy. W listopadzie Muzeum Woli planuje zorganizować międzynarodową konferencję, na której prawnicy rozważą możliwość zakwalifikowania rzezi Woli jako zbrodni przeciwko ludzkości.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail