Napad na antykwariat: Zabił bandytę w obronie własnej

2010-02-10 1:00

To był dobrze przygotowany i drobiazgowo zaplanowany napad - przyznają śledczy zajmujący się sprawą poniedziałkowego napadu na antykwariusza z ul. Marszałkowskiej. Andrzej K. (44 l.) zabił jednego ze swoich oprawców. Policjanci szukają drugiego bandyty, który zbiegł z miejsca przestępstwa.

- Napastnicy mieli przy sobie kajdanki, gaz paraliżujący, nóż, a nawet po dwie pary rękawiczek - wełniane i gumowe, tak by nie zostawić nawet jednego śladu. Na głowach nosili czarne pończochy - opowiada nam jeden ze śledczych.

Do antykwariatu zamaskowani mężczyźni weszli o godz. 18.45, tuż przed jego zamknięciem. Od Andrzeja K., 44-letniego antykwariusza, zażądali pieniędzy.

- Kazali mu otworzyć kasę i wydać wszystko, co było w środku - mówi policjant z komendy stołecznej. - Banknoty miały być zapakowane w reklamówki, które przestępcy przynieśli ze sobą - dodaje.

Przeczytaj koniecznie: Napad na antykwariat, antykwariusz zabił bandytę

Bandyci prawdopodobnie chcieli postraszyć opornego antykwariusza nożem, jednak ten zaczął się szamotać i w trakcie awantury został ugodzony w szyję. Wyrwał oprawcy nóż i wbił mu go prosto w klatkę piersiową na wysokości serca. Złodziej zginął na miejscu.

- W najbliższych dniach przeprowadzona zostanie sekcja zwłok zabitego - mówi prok. Robert Myśliński z Prokuratury Rejonowej ze Śródmieścia. - Ustalamy tożsamość tego mężczyzny. Szukamy też jego wspólnika, który uciekł z antykwariatu - dodaje.

Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że zabitym przez antykwariusza może być 57-latek karany w przeszłości za morderstwo. Śledczy sprawdzają, czy Andrzej K. nie przekroczył obrony koniecznej. - Jest to w tym przypadku zwykła formalność. Była to klasyczna obrona przed brutalnym napadem - mówi nam śledczy.

Drugiemu złodziejowi policja depcze po piętach. Za usiłowanie rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia grozi mu 15 lat więzienia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki