W mieście notorycznie brakuje miejsc parkingowych. Warszawiacy samochody parkują gdzie się tylko da, na każdym wolnym skrawku. Ulice i chodniki są zapchane do granic możliwości. Warszawa dusi się, samochody się nie mieszczą, a tam, gdzie mogłyby zaparkować, wyrastają okropne paliki.
Na placu Bankowym miejsca postojowe zostały zagrodzone ohydnymi metalowymi rurami. Las nowiutkich biało-czerwonych słupków wyrósł też przy dopiero co otwartej Gwiaździstej. Po remoncie nie ma nawet jednego miejsca, gdzie można by zostawić auto, choć spokojnie można było tu utworzyć kilka zatok postojowych. - Słupki zostały ustawione zgodnie z projektem - tłumaczy Tadeusz Olechowski, rzecznik urzędu dzielnicy Bielany. O tym, gdzie mamy zostawić samochód, nie wspomina.
Nie lepsza sytuacja jest na Nowolipkach. Osłupkowano każdy metr kwadratowy chodników! Mieszkańcy, patrząc na to, co tu się wyrabia, łapią się za głowę. - Te słupki w wielu miejscach nawet niczego nie chronią, bo tam nikt nie parkuje. Totalna bezmyślność. Trzeba je było postawić, to postawiono. Pewnie ktoś na tym nieźle zarobił. Chyba już lepiej było przed tym remontem! - żali się mieszkaniec jednego z pobliskich bloków.
Zdaniem Anny Stasiewicz z Zarządu Terenów Publicznych jest odwrotnie. - Po remoncie liczba legalnych miejsc się zwiększyła, choć zapewnienie miejsc postojowych należy do właścicieli posesji - podkreśla Stasiewicz. Trzeba było wprowadzić ograniczenia dla kierowców, by piesi nie musieli się przeciskać między autami - dodaje.
Janusz Galas (52 l.), miejski inżynier ruchu, również broni palików. - Słupki stoją tylko w miejscach niezbędnych, by poprawić bezpieczeństwo pieszych, eliminując zatrzymywanie się aut na chodnikach - broni urzędników.
Ale patrząc na osłupkowaną stolicę, trudno się z tym zgodzić. Można pokusić się o stwierdzenie, że Warszawa nienawidzi kierowców.