− Ona tylko poszła na spacer. Powiedziała, że zaraz wróci, bo musi się szykować do wyjazdu − mówił o zaginięciu swojej córki ponad siedem lat temu pan Wiesław. 25 kwietnia 2017 roku Kasia miała jechać do Warszawy. Gdy po kilku godzinach od wyjścia z domu nastolatka nie wróciła, rodzice postanowili działać. Jej telefon był głuchy, a niepokój bliskich zamieniał się w strach. Rodzina zawiadomiła policję, a ta z miejsca wszczęła poszukiwania. Pies tropiący doprowadził mundurowych do głównej drogi w gminie i stracił ślad. Czyżby Kasia wsiadła z kimś do samochodu? − Jeżeli tak, to z kimś znajomym. Z obcym nawet by nie rozmawiała − uważał ojciec. Nie wierzył, że Kasia uciekła z domu. − Nie miała powodu. Była kochana, dobrze się uczyła, miała chłopaka, na którym jej zależało − wyliczał. Nie dopuszczał do siebie myśli, że z jego córką stało się coś złego. Niestety mężczyzna wtedy jeszcze nie wiedział, że Kasię spotkał przerażający los. Została brutalnie zamordowana.
Dziewczyna w przyszłości chciała zostać kosmetyczką. Ten zawód śnił się jej po nocach i ciągle mówiła o tym swoim koleżankom. Wiedziała, że nauka zawodu wiązała się z kosztami utrzymania w Warszawie, gdzie znalazła interesującą ją szkołę kosmetyczną. Katarzyna nie chciała obciążać rodziców finansowo i sprawy wzięła w swoje ręce. Poznała Michała B. (26 l.) i jego kolegę Kewina M. (26 l.) z pobliskich Siedlec. Spotkała się z nimi kilka razy, bywała wśród ich znajomych. Gdy zbliżał się termin pierwszej wpłaty za naukę w warszawskiej szkole kosmetycznej, dziewczyna pilnie potrzebowała dwóch tysięcy złotych i postanowiła pożyczyć je od Michała, który zawsze miał przy sobie pieniądze. Chłopak zgodził się pożyczyć, ale zastrzegł, że na krótko. Nastolatka wzięła, choć nie wiedziała jeszcze skąd zdobędzie grosz na oddanie pożyczki. Pomyślała jednak, że sobie poradzi, jak zawsze. Tak później wynikało z zeznań oskarżonych.
Czas zwrotu długu nadszedł błyskawicznie, a dziewczyna wciąż nie miała przy sobie nawet złamanego grosza. 24 kwietnia 2017 roku Katarzyna S. zaginęła. Po czterech dniach poszukiwań przypadkowy mężczyzna znalazł zwłoki Katarzyny w lesie, nieopodal jej domu. Miała roztrzaskaną głowę.
– To był potworny widok – mówił mieszkaniec Stanów Dużych. Na głowie miała dziesiątki śladów po uderzeniach twardym narzędziem. Ciało dziewczyny było przykryte kilkoma gałęziami.
– Złapcie morderców mojej córki! – błagał wówczas ojciec Kasi. – Powiedzcie mi, dlaczego ją zamordowali – łkał, ocierając twarz rękoma.
Policja zabrała się za poszukiwanie zabójcy. Dwa dni po odnalezieniu zwłok, na podstawie monitoringu ze stacji paliw, zatrzymano Michała B. i Kewina M.
Jak się później okazało, podejrzani przyjechali do dziewczyny, porwali ją spod domu, wywieźli do lasu i zabili młotkiem, właśnie dlatego, że nie chciała oddać pieniędzy. Ale nie tylko dlatego. Z korespondencji przedstawionej przed sądem wynikało, że mężczyźni bali się, że Katarzyna dowie się o tym, skąd oni mają pieniądze.
Kręcili w zeznaniach, jeden pomawiał o zabójstwo drugiego. Prokuratura przedstawiła zarzuty obu. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Siedlcach. Skład sędziowski miał jednak twardy orzech do zgryzienia, bo z przesłuchań podejrzanych nic nie wynikało. Potwierdziła się wersja pożyczki pieniędzy i porwania Kasi spod domu. Ale ani Michał, ani Kewin nie przyznali się do zabójstwa. Michał mówił, że to Kewin przyniósł z samochodu młotek i bił dziewczynę po głowie, a Kewin zeznał podobnie, zrzucając winę na Michała. Problem z ustaleniem, który z nich zatłukł młotkiem 18-latkę, a który tylko pomagał w zbrodni, sąd rozwiązał przerywając przepychanki miedzy oskarżonymi.
„Przesłuchano ponad 100 świadków, dokonano licznych analiz połączeń telefonicznych i korespondencji elektronicznej pomiędzy osobami związanymi ze sprawą, uzyskano opinie biegłych z różnych dziedzin, między innymi z zakresu genetyki, toksykologii, informatyki, traseologii, daktyloskopii i psychiatrii” – donosiły wtedy media na Podlasiu.
Ostatecznie zapadł wyrok: 25 lat więzienia dla Michała B. i 4 lata dla Kewina M. za zacieranie śladów.
– Przyjąłem ten wyrok, bo co miałem zrobić. Bóg ich też ukarze, może bardziej jak my na ziemi – mówił Wiesław S. (60 l.) ojciec zmarłej nastolatki.
Sprawcy zbrodni odwołali się od wyroku siedleckiego sądu, wnosząc o uniewinnienie. Nic nie zyskali, bo Sąd Apelacyjny w Lublinie utrzymał w mocy wyroki 25 i 4 lat więzienia.
Nauczyciele, koleżanki i koledzy zamordowanej dziewczyny pamiętają o Kasi. Do pomnika na grobie dziewczyny przykleili zalaminowaną kartkę „Pamiętamy, dyrekcja, nauczyciele, pracownicy i społeczność uczniowska ZSP w Suchożebrach”.
− Nie rozumiesz, co znaczy stracić dziecko w tak perfidny sposób. W czasie II wojny światowej ludziom nie zadawali tak ciosów, jak wy zadawaliście. Ona w trumnie wyglądała jak 70-letnia osoba. Nie mogliśmy jej poznać my, rodzice. Dla nas życie nie będzie już normalne do końca naszych dni − przytaczał słowa mamy zabitej dziewczyny „Tygodnik Siedlecki”.
Polecany artykuł: