Sąd Najwyższy rozpatrywał wniosek o kasację wyroku dla Mariusza B. Adwokaci mężczyzny próbowali udowadniać, że zeznania, na podstawie których został skazany na dożywocie, były wymuszone. Sąd nie dał temu wiary. I najsurowszą karę podtrzymał. Historia tych wstrząsających zbrodni sięga ubiegłego wieku i przez lata opisywaliśmy jej kolejne sądowe etapy.
Mariusz B. poznał małżeństwo Małgorzatę i Zbigniewa D. w parafii na Woli, w której służył jako ministrant, jeszcze jako nastolatek. Zamieszkał z nimi pod jednym dachem. Sądy ustaliły, że "doszło do swoistego trójkąta", co spowodowało, że kobieta w końcu odeszła od męża, zamieszkała z kochankiem i urodziła mu córkę. W kwietniu 2006 r. Mariusz B. uprowadził jej męża Zbigniewa i zmusił go do podpisania wartej 2 mln zł polisy ubezpieczeniowej na rzecz żony.
Zobacz także: Matka dała alibi mordercy swojej córki
Dalsza część artykułu znajduje się pod galerią zdjęć.
Mariusz B. zabił męża kochanki, jego córkę, tancerza i księdza
Kilka dni później zabił go i jego 18-letnią córkę Aleksandrę. Udusił ojca i dziecko na działce w okolicach Pułtuska.
Motywem zbrodni miało być "skumulowanie się negatywnych emocji B. wobec patologicznego układu".
Kolejną ofiarą stał się 55-letni Henryk S. – tancerz, który uczył tańczyć kochankę zabójcy. Motyw: "zagrożenie z powodu zazdrości".
Sąd: Mariusz B. "rozsmakował się w zabijaniu"
Sąd przyznał na kolejnym etapie, że Mariusz B. "rozsmakował się w zabijaniu". Zamordował też ks. Piotra S., który miał go molestować w dzieciństwie. Miał to być, jak ustalili śledczy – "odwet za wykorzystanie seksualne".
Ten poczwórny morderca nigdy nie zdradził, co zrobił z ciałami ofiar. Dlatego proces był wyłącznie poszlakowy. Jednak Sąd Najwyższy nie miał wątpliwości. Obecnie Mariusz B. ma 40 lat. Mężczyzna został ostatecznie skazany na dożywocie. O ewentualne przedterminowe wyjście będzie mógł wnioskować najwcześniej po 40 latach odsiadki.