ZOBACZ TEŻ: KLIKNIJ TUTAJ
Mrożąca krew w żyłach zbrodnia wydarzyła się w Lucynowie pod Wyszkowem. 18 grudnia córka 67-letniej Ireny K. wróciła do domu, ale nie zastała w nim ani matki, ani męża. Ich telefony były nieaktywne, w garażu nie było samochodu, a w jednym z pokoi i kuchni zauważyła ślady krwi, linę holowniczą i taśmę izolacyjną. Przerażona kobieta zadzwoniła na policję.
Jej mąż, 31-letni Damian B. został zatrzymany dzień później na Dworcu Wileńskim w Warszawie. Przyznał się do brutalnego zabójstwa swojej teściowej. Policjanci rozpoczęli poszukiwania jej zwłok. Bezskutecznie. Dopiero 12 stycznia na roznegliżowane ciało kobiety porzucone w lesie nieopodal Tłuszcza, natknęły się dwie spacerowiczki.
- W oparciu o badanie sekcyjne wstępnie ustalono, że najbardziej prawdopodobną przyczyną zgonu było gwałtowne uduszenie - przekazała Elżbieta Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce.
Daniel B. usłyszał zarzut zabójstwa, za co grozi mu dożywocie. We wtorek (25 stycznia) najbliżsi brutalnie zamordowanej Ireny K. pożegnali ją i złożyli jej ciało w grobie.
- Odprowadziłem na cmentarze ponad dwa tysiące ludzi, ale ten pogrzeb jest dla mnie bardzo trudny. Śmierć jest zawsze trudna, a ta, zadana przez bliską osobę, szczególnie - mówił ksiądz w trakcie nabożeństwa.
Bliscy, sąsiedzi i przyjaciele rodziny zebrali się w kościele w Lucynowie Dużym i pożegnali zmarłą na pobliskim cmentarzu. - Była bardzo zaangażowaną parafianką, często zamawiała msze za swoich bliskich. Nikt nie spodziewał się, że historia rodziny potoczy się się tak tragicznie - mówił podczas mszy ksiądz Dariusz z Lucynowa.