Spis treści
- Brutalna napaść w Krakowie – nie żyje lekarz
- Systemowa niemoc i brak kar. „Wina leży po stronie ustawodawcy”
- „24 godziny i wyrok” – prosty pomysł na realną zmianę
Brutalna napaść w Krakowie – nie żyje lekarz
Do tragicznego zdarzenia doszło 29 kwietnia 2025 roku w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. 35-letni były funkcjonariusz Służby Więziennej, niezadowolony z efektów leczenia, wtargnął do gabinetu znanego ortopedy i zaatakował go nożem. Zadał lekarzowi kilka ciosów. Rany okazały się śmiertelne. Mimo natychmiastowej reakcji personelu i podjętej operacji, życia 47-letniego specjalisty nie udało się uratować.
Tragiczne zdarzenie w Krakowie (woj. małopolskie) to nie wyjątek. W ostatnich miesiącach doszło do kilku brutalnych napaści na ratowników medycznych. W Dębicy (woj. podkarpackie), pod koniec marca, ratownik medyczny został zaatakowany przez pacjenta podejrzewanego o chorobę psychiczną. Mężczyzna rzucił się na niego, dusząc go. Tylko dzięki szybkiej reakcji drugiego członka zespołu ratowniczego udało się uniknąć tragedii.
W styczniu w Siedlcach (woj. mazowieckie) zginął 64-letni ratownik, ugodzony nożem przez agresywnego pacjenta, który sam wezwał pomoc. Napastnik jednego ratownika zabił, drugiego ranił.
Kolejny przypadek miał miejsce w Zielonej Górze (woj. lubuskie). Agresywny 29-latek, będący pod wpływem alkoholu i środków odurzających, zaatakował ratownika medycznego na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Do interwencji musiał wkroczyć policjant po służbie.
Systemowa niemoc i brak kar. „Wina leży po stronie ustawodawcy”
W obliczu narastającej fali przemocy wobec medyków, głos zabrał Łukasz Tomasik, kierownik pogotowia w Nowodworskim Centrum Medycznym, który pracuje w zawodzie od 25 lat.
– Nie każda osoba jest agresywna. Problemem jest brak jasnych przepisów. Osoba, która zaatakuje ratownika czy lekarza, powinna zostać ukarana natychmiast. Nie po miesiącach, nie po długim, czasami nawet kilkuletnim procesie, tylko w ciągu 24 godzin – mówi Tomasik. – Potrzebujemy ustawowego obowiązku błyskawicznego rozpoznania i ukarania. Tylko wtedy sprawcy poczują realne konsekwencje – dodaje.
Zdaniem Tomasika, z którym rozmawiał reporter „Super Expressu”, obowiązujący system zniechęca służby do zgłaszania takich incydentów. – Policja również się boi. Nikt nie chce tracić czasu na sądy, nikt nie chce dodatkowych problemów. A przecież chodzi o bezpieczeństwo ludzi, którzy każdego dnia ratują życie – mówi.
„24 godziny i wyrok” – prosty pomysł na realną zmianę
Tomasik postuluje jednoznaczne zmiany w prawie: natychmiastowa kara za naruszenie nietykalności pracowników służby zdrowia i służb mundurowych – nie mandaty po kilkaset złotych, ale wysokie grzywny i szybkie procesy.
– To musi być coś, co naprawdę zaboli. Na przykład równowartość dwóch średnich krajowych. Tak, by każdy potencjalny sprawca miał świadomość, że agresja się nie opłaca – mówi. – Trzeba przestać rozmydlać temat i zacząć działać − dodaje.
− Rozwiązanie jest proste, tak jak z pijanymi kierowcami: siadasz raz za kierownicą, drugi raz – proszę bardzo, 24 godziny i wyrok. To jedyna metoda − podsumowuje nasz rozmówca.
Polecany artykuł:
