Ta sprawą żył cały kraj. 5-letni Dawidek zaginął 10 lipca po południu. Ostatni raz był widziany w towarzystwie ojca, który tego samego dnia wieczorem popełnił samobójstwo rzucając się pod pociąg. Poszukiwania dziecka trwały 10 dni, a zaangażowane w nie były nie tylko wszystkie służby, ale również zwykli ludzie. Ciało dziecka zostało znalezione po 10 dniach ukryte w pobliżu autostrady A2 przy węźle Pruszków.
To było rozszerzone samobójstwo! Nie było szans, by odnaleźć chłopca żywego!
Teraz śledczy otrzymali końcową opinię biegłych po sekcji zwłok chłopca. - Na ciele dziecka znaleziono 11 ran kłutych klatki piersiowej i brzucha. Bezpośrednią przyczyną śmierci był wstrząs krwotoczny, do którego doszło w następstwie tych ran - poinformował prok. Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Narządzenia zbrodni, najprawdopodobniej noża, nie udało się do tej pory odnaleźć - dodał prok. Łapczyński.
Dlaczego mama Dawidka nie zgłosiła od razu zaginięcia chłopca?
Opinia toksykologiczna nie wykazała, by w organizmie zarówno dziecka jak i jego ojca, znajdowały się alkohol lub narkotyki. Z kolei ślady na ciele nie wskazują, by Dawidek się bronił - być może więc zasnął w samochodzie i wtedy mężczyzna go zamordował. Dodatkowym argumentem za taką wersją jest fakt, że, jak podają śledczy, dziecko nie zginęło w miejscu, gdzie znaleziono jego ciało.
Tak wyglądał ojciec Dawidka. Czy planował porwanie synka?
Poszukiwania Dawidka, które trwały 10 dni, to była, wg komendy stołecznej, największą akcją tego typu w historii polskiej policji.