W piątek sąd podjął decyzję o aresztowaniu Magdaleny M. (32 l.) na trzy miesiące. Gdy wyprowadzano ją z budynku, w stronę bestii posypały się obelgi. Trudno się dziwić, bo na Pradze-Północ morderczyni i jej ofiara miały wielu znajomych.
- Często pomagałam Magdzie, ale i tak wszystko obróciło się przeciwko mnie, bo ta suka zaczęła mnie okradać - mówi jedna z mieszkanek Stalowej.
- Ta szmata każdego dnia piła i ćpała. Okradała znajomych, żeby mieć na narkotyki i wódkę! Niech zgnije w więzieniu. Albo niech nam ją wydadzą, to sami zrobimy z nią porządek - dodaje inna sąsiadka.
Według wersji przyjętej przez prokuraturę Magdalena M. z zimną krwią zaszlachtowała Paulinę, potem splądrowała mieszkanie, a na koniec je podpaliła, żeby zatrzeć ślady zbrodni. W następstwie pożaru zaczadziły się dzieci Pauliny - roczny Norbert i ośmioletnia Wiktoria. Bestia miała to wszystko zaprezentować śledczym, ale wczoraj odmówiła udziału w wizji lokalnej. - Przestraszyła się linczu! I słusznie, bo kordon policjantów by jej nie ochronił - mówią zgodnie mieszkańcy Stalowej.
Magdalena M. trafiła do aresztu. Wprowadzono tam szczególne środki ostrożności, bo jak udało się nam ustalić, kilka więźniarek otrzymało grypsy z wyraźną wskazówką, żeby dokonały zemsty. - Mogę potwierdzić jedynie, że prokuratura jest w posiadaniu pewnych informacji, że areszt osadzonej mógłby zostać zakłócony - powiedział Artur Oniszczuk z Prokuratury Rejonowej dla Pragi-Północ.
Zobacz także: Śmierć przy Stalowej: To było morderstwo!