Zabójstwo ratownika medycznego w Siedlcach. Wstrząsające szczegóły
W klatce bloku przy ul. Sobieskiego 2 w Siedlcach, w którym pijany furiat Adam C. (59 l.) zasztyletował ratownika medycznego, panuje cisza. Ludzie nie otwierają drzwi, napotkani na schodach szybko uciekają do domów. Nie chcą opowiadać o wydarzeniach sobotniego wieczoru.
Czytaj więcej: Dramat w Siedlcach. Nie żyje ratownik medyczny zaatakowany przez pacjenta. Ugodził go nożem prosto w serce
Pani Katarzyna (45 l.) mieszkająca naprzeciwko lokalu, w którym doszło do tragedii, zdecydowała się opowiedzieć, co działo się, gdy zabito ratownika medycznego.
- Byłam tego wieczoru z mężem w domu. Usłyszeliśmy na klatce awanturę i wtedy wybiegł mąż, a ja za nim. Drzwi sąsiedniego mieszkania były otwarte i słychać było krzyki. Mąż wszedł do środka i zobaczył, że znany nam Adam C. macha nożem, a na podłodze leży ratownik. Drugi z pokrwawioną ręką usiłował obezwładnić Adama. Wtedy mąż dopadł do napastnika i obezwładnił go – opowiada pani Katarzyna.
Czytaj dalej pod materiałem wideo.
Szybka reakcja ocaliła medyka
– Gdyby nie on ten furiat mógł zabić drugiego ratownika. Zaraz przyjechała policja i zajęła się Adamem C. Podjęto reanimację tego pierwszego, która trwała ponad pół godziny. Następnie zabrano go do karetki. Po kilku godzinach dowiedziałam się, że nie żyje - kobieta pokazuje mieszkanie gdzie doszło do zabójstwa.
Sprawdź też: "W życiu bym nie pomyślał". Mieszkańcy Siedlec w szoku po ataku na ratownika. Przed blokiem płoną znicze
Ratownicy medyczni wspominają zabitego Cezarego
Koledzy zmarłego ratownika z siedleckiego pogotowia nie mogą się otrząsnąć po zabójstwie kolegi.
– Czarka znam od 3 lat. Pracował u nas na umowę zlecenie. Na dyżury przyjeżdżał spod Białej Podlaskiej. To na prawdę super gość, można było na nim polegać – mówi kolega z pracy nieżyjącego Cezarego L. (†64 l.) – Nigdy nie przeklinał, zawsze wyważył każde słowo, by przypadkiem kogoś nie urazić. Często opowiadał o swojej rodzinie, która jak mówił kochał najbardziej na świecie - dodaje.