Zabójstwo ratownika medycznego w Siedlcach. Pan Czarek przed wyjazdem powiedział: do zobaczenia
Rakowiska to rodzinna wieś Cezarego L. (†64 l.), ratownika medycznego, który zginął podczas udzielania pomocy 59-letniemu mieszkańcowi Siedlec Adamowi Cz. Wieś jest sołectwem w gminie Biała Podlaska, liczy około 1500 mieszkańców.
To właśnie stąd kilka razy w miesiącu wyjeżdżał na służbę Cezary. W sobotę 25 stycznia wybrał się w ostatnią drogę. W domu pozostała jego żona i córka. Wyjeżdżając do pracy jak zwykle powiedział z uśmiechem: "Do zobaczenia". Nikt nie przewidział, że już nigdy nie wróci do domu. To, co później spotkało pana Czarka, poruszyło całą Polskę.
Czytaj dalej pod materiałem wideo.
Tak w rodzinnej wsi wspominają zamordowanego ratownika
Po dotarciu wiadomości do Rakowisk, że Czarek zginał podczas wyjazdu na interwencję, życie we wsi zamarło. O niczym innym się tu nie mówi tylko o tragedii pana Cezarego.
– To był na prawdę wspaniały człowiek – mówi ze łzami w oczach mieszkanka wioski. – Jak człowiek człowiekowi mógł zrobić coś takiego. Po co wysyłają karetki do pijaków, jak się napili to wiedzieli, co robią – kobieta ocierał cieknące po policzkach łzy.
– Już myślałam, że po pamiętnym zabójstwie rodziny przed laty, nic podobnego w naszej wiosce się nie stanie. A jednak straciliśmy wzorowego męża i ojca – przerywa łkając.
Pan Jan Kryński (67 l.), sąsiad Cezarego, nie ukrywa smutku po utracie przyjaciela.
– Czarka znam ponad dwadzieścia lat. Razem po przeciwnych stronach ulicy zbudowaliśmy domy – opowiada. – On mieszkał z żoną Urszula, a ich jedyna córka w Warszawie. Często z nim rozmawiałem. Kilka tygodni temu weszliśmy na temat śmierci. Nie wiadomo dlaczego Czarek podjął ten temat. Myślę, że wtedy już coś już przeczuwał. Powiedział mi dosłownie: "Wiesz Janek, gdybym zmarł, to chciał bym być skremowany". Nie wiem, po co to mówił, ale później pomyślałem, że może był w jakimś stresie. Teraz będzie nam go brakowało, bo to dobry człowiek. Podzieliłby się ostatnią kromką chleba – pokazuje dom sąsiada.