Wypadek radiowozu z nastolatkami. Policja wciąż nie zakończyła postępowania
O wyniki postępowania dyscyplinarnego zapytał senator Krzysztof Brejza. Zwrócił się z pytaniami do komendanta głównego policji gen. Jarosława Szymczyka - Mijają 3 miesiące od wywiezienia przez 2 policjantów radiowozem nastolatek do lasu (i rozbicia radiowozu) - wg odpowiedzi KGP postępowanie dyscyplinarne nie zostało zakończone, toczy się nadal – napisał polityk KO.
Z odpowiedzi KGP wiemy, że wobec policjantów toczą się postępowania dyscyplinarne. Swoje śledztwo prowadzi też Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Policjanci, którzy bez podstawy prawnej zabrali nastolatki do radiowozu różnili się stażem pracy. Starszy funkcjonariusz pracuje w policji do 18 lat. Został zawieszony na 12 miesięcy. Dla młodszego była to pierwsza służba.
Przypomnijmy, incydent, o którym mówiła cała Polska, miał miejsce na początku stycznia tego roku. Na interwencję w Dawidach Bankowych pojechało dwóch policjantów. Jak mówiła kom. Karolina Kańka z pruszkowskiej policji, sprawa miała dotyczyć wypalania kabli. Na miejscu funkcjonariusze nie potwierdzili jednak wypalania, było natomiast ognisko, które ugasili wezwani na miejsce strażacy. Gdy patrol wracał z interwencji, na skrzyżowaniu ulicy Kinetycznej z ulicą Złote Łany, zdarzył się wypadek. - "Kierujący radiowozem funkcjonariusz stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w drzewo. Jak się okazało, w pojeździe przebywały jeszcze dwie osoby postronne – nastolatki w wieku 17 i 19 lat" – informowała kom. Karolina Kańka z policji w Pruszkowie.
Nastolatki zostały zabrane przez znajomych do szpitala, jedna z nich miała poważny uraz nosa. Policjantom nic się nie stało. Nikt nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego 17-latka i 19-latka jechały radiowozem z policjantami. Stołeczna policja potwierdziła, że policjanci nie mieli podstaw, żeby wieźć dziewczyny radiowozem.