Warszawa. Zabytkowa kamienica w ogniu. Chmura czarnego dymu zasnuła miasto
W sobotę 12 października przed godziną 9 w opuszczonej kamienicy na ul. Wileńskiej 11 wybuchł pożar. Z budynku ewakuowano 10 osób, najprawdopodobniej w kryzysie bezdomności.
Ogień rozprzestrzenił się na całe poddasze i aż dziewięć zastępów straży pożarnej przy użyciu drabin pracowało nad znalezieniem jego źródła. Okazuje się, że od 15 września strażacy interweniowali pod tym adresem aż cztery razy.
Czytaj dalej pod materiałem wideo.
To już czwarty pożar na Wileńskiej 11
Pierwszy pożar w zabytkowej kamienicy wybuchł 15 września. Wtedy z budynku ewakuowano jedną osobę, która trafiła pod opiekę zespołu ratownictwa medycznego.
"Źródłem ognia były śmieci. Jedno zarzewie znaleźliśmy w piwnicy, dwa na parterze i jedno na pierwszym piętrze" - mówi "Super Expressowi" mł. bryg. Artur Kamiński z zespołu prasowego Komendy Miejskiej PSP m.st. Warszawy.
Dodaje, że kolejny pożar wybuchł zaledwie cztery dni później, 19 września, a trzeci - 9 października.
Właściciel nie mógł dogadać się z miastem
Kamienica zlokalizowana na Wileńskiej 11 ma prawie 130 lat i bogatą historię. Znajduje się w gminnej ewidencji zabytków. Niestety, przez lata zaniedbań popadła w ruinę. Grozi zawaleniem i w 2017 roku zgodnie z decyzją Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego została wyłączona z użytku, a lokatorzy musieli opuścić mieszkania.
Jeszcze w sierpniu bieżącego roku pan Waldemar, współwłaściciel 3/4 budynku, rozmawiał z "Gazetą Wyborczą". Pozostała część należy do Skarbu Państwa. Chciał kupić ją od miasta i następnie sprzedać całość inwestorowi, który ocaliłby kamienicę przed zawaleniem, ale bez skutku. Jego samego nie stać na przeprowadzenie koniecznych robót.
"Gdyby urzędnicy zgodzili się na transakcję, miasto dostałoby za swoją część ponad 2,6 mln zł. Teraz jeden operat jest już przeterminowany, wkrótce drugi również straci ważność. Nie rozumiem, skąd ten upór. Straciłem już dwóch inwestorów. Nikt nie kupi ode mnie kamienicy, jeśli jej część będzie należeć do państwa" - mówił "Wyborczej".