Otwock. Żądają ponad pół miliarda od miasta. „Nie zamierzam odstąpić od działań”
Chodzi o kilkuletni spór dotyczący składowania śmieci. Działająca od lat w Otwocku firma Amest (wcześniej Sater) miała budować nowe kwatery do składowania śmieci, ale partner mniejszościowy – czyli miasto – sprzeciwił się. Zdaniem urzędników firma – zgodnie z pierwotną umową z 1996 roku – powinna zakończyć działalność w 2027 roku, czyli 30 lat od momentu zarejestrowania spółki. I na więcej inwestycji się nie zgadza.
– Otwock ma być uzdrowiskiem, a nie wysypiskiem! – podkreśla prezydent Jarosław Margielski. Najpierw miasto pozwało firmę i zażądało 122 mln zł. Teraz spółka odpowiedziała kosztowniejszymi pozwami cywilnymi za blokowanie rozwoju. − Urzędnicy uniemożliwiają nam prowadzenie działalności gospodarczej − mówi wprost prezes spółki Felice Scoccimarro.
„Wystosowany został wniosek, w ramach którego Miasto Otwock miałoby zapłacić spółce ponad 627 mln zł tytułem odszkodowania związanego z utratą korzyści, wskutek uniemożliwienia budowy kwater składowiska odpadów oraz wybudowania i korzystania z zakładu przetwarzania odpadów” – poinformowała „Super Express” spółka Amest Otwock. Drugi pozew cywilny złożyła przeciwko samemu prezydentowi Otwocka – Jarosławowi Margielskiemu. Od niego spółka domaga się zapłaty ponad 12 mln zł tytułem „odszkodowania za poniesioną szkodę w postaci utraconych zysków z prowadzonej działalności”. Całkowita kwota dwukrotnie przekracza budżet miasta na 2024 roku Ten wynosi niewiele ponad 300 mln zł.
Prezydent Otwocka komentuje te pozwy jednoznacznie: – Odbieram to jako próbę zastraszenia mnie. Może we Włoszech takie metody się sprawdzają, ale nie w Polsce, a na pewno nie w Otwocku. Nie zamierzam odstąpić od działań, które mają na celu rozwiązanie problemu składowiska odpadów w Otwocku – mówi nam Jarosław Margielski.
− Moją rolą jest dbanie o interes mieszkańców i budżet Otwocka. Zdaję sobie sprawę, że niektórym środowiskom to się nie podoba, ale nie jestem od tego, żeby się „klepać po plecach”, tylko egzekwować twardo umowy. Mam świadomość, że naruszyłem czyjeś ogromne, wielomilionowe interesy i się narażam. Wiele osób pyta, czy się nie boję. Jeśli bym się zaczął bać, to skończy się moja niezależność i dbanie o rozwój miasta − dodaje.