WARSZAWA, Zielonka: Zadźgali Mariusza, powinni zgnić w więzieniu

2011-10-29 3:00

Jemu nic już życia nie wróci, ale ci bandyci powinni nigdy nie wyjść z więzienia. Może dzięki temu nie zrobią krzywdy nikomu więcej - mówi przez łzy babcia zamordowanego Mariusza Dąbkowskiego (+38 l.). Mężczyzna zmarł po tym, jak w parku w Zielonce skatowała go banda zbirów.

Ta zbrodnia wstrząsnęła całą okolicą. 29 września w parku miejskim Dębinki przy stacji PKP Mariusz Dąbkowski wraz z kolegą usiadł na chwilę na ławce. Męż-czyźni jeździli wspólnie na rowerach i chcieli chwilę odpocząć. Wtedy podeszła do nich grupa czterech młodych mężczyzn. Banda chciała zwyczajnie okraść rowerzystów, ale ci nie mieli zamiaru oddać pieniędzy i telefonów. Wtedy zaczęło się piekło.

Bandyci rzucili się na nich, powalili na ziemię i zaczęli bić oraz kopać po całym ciele. Mieli też szklane butelki, którymi okładali swoje ofiary. Mariusz Dąbkowski wyrwał się oprawcom i próbował uciekać. Wtedy jeden z napastników ugodził go nożem. Mężczyzna mocno krwawił. Pomimo wysiłków lekarzy zmarł. Przestępcy, którzy go zaatakowali, uciekli.

Śledztwo w tej sprawie było trudne i żmudne. Funkcjonariusze przeglądali kamery, przepytywali świadków i okolicznych mieszkańców. Sprawdzali każdy trop. W końcu jednak złapali bandytów. Okazało się, że śmiertelny cios najprawdopodobniej zadał Łukasz Ch. (23 l.). Przez niego policjanci szybko ustalili nazwiska wszystkich pozostałych napastników z parku. We wtorek rano cała banda została zatrzymana. Poza Łukaszem Ch. za morderstwo odpowie też Damian K. (18 l.). Dwaj pozostali Artur F. (18 l.) i Artur M. (32 l.) będą odpowiadać za rozbój. W sprawę zamieszane są jeszcze dwie kobiety - matka i córka. One zacierały ślady po zbrodni.

- Sąd Rejonowy w Wołominie wobec całej czwórki zatrzymanych mężczyzn zastosował najsurowszy środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na 3 miesiące. Za zabójstwo dwóm z nich grozi nawet dożywocie - tłumaczy kom. Andrzej Browarek.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki