WARSZAWA: Zakochaj się przy koksowniku

2012-02-11 2:30

Ratusz chcąc uchronić nas przed mrozem, rozstawił w stolicy koksowniki. Każdego dnia można spotkać przy nich zmarzniętych ludzi, którzy przyszli trochę się ogrzać. Historia Kuby (23 l.) pokazuje, że przy koksowniku można rozgrzać nie tylko swoje dłonie, ale również serce.

Koksowniki, szczególnie po zmroku, stają dla warszawiaków punktem integracji. Ludzie stoją przy nich, chroniąc się przed arktycznymi chłodami, często do siebie zagadują i nawiązują nowe znajomości. Kuba (23 l.) urok koksowników odkrył dopiero w tym roku. - Jechałem starym ikarusem w stronę centrum, byłem bardzo zmarznięty - opowiada i po chwili dodaje: - Wysiadłem na pętli Gocławek i widząc koksownik, poleciałem do niego jak ćma - śmieje się chłopak. Kiedy wyciągnął skostniałe ręce w stronę paleniska, zauważył Zuzannę (25 l.).

- Wyglądała tak ładnie. Miała rozpuszczone włosy, była zamyślona i słuchała muzyki. Postanowiłem ją zaczepić - wspomina 23-latek.

Zuzanna początkowo nie zwracała na Kubę uwagi. Wydawało jej się dziwne, że w 20-stopniowy mróz zapytał ją: "Zimno, nie?". Kuba nie dawał jednak za wygraną i chcąc rozgrzać zmarzniętą dziewczynę, zaprosił ją na herbatę. - Nie wiem czemu, ale od razu się zgodziłam - mówi Zuzanna. - Spotykamy się tak już od dwóch tygodni, może będzie z tego coś więcej - dodaje zadowolona.

Kuba uważa, że jego historia nie jest niezwykła. - Uważam, że powinniśmy być bardziej otwarci na ludzi. Niektórzy całe życie szukają swojej drugiej połówki, ja wpadłem na swoją przy koksowniku - cieszy się chłopak.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki