Codziennie w długich kolejkach ustawiają się osoby, które wywinęły orła na śliskim chodniku i złamały rękę, nogę czy wybiły bark. Często pacjenci muszą czekać na założenie gipsu, bo właśnie go zabrakło, a nowa dostawa bandaży i gipsu dopiero została przywieziona.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Na chodniku połamałem obie nogi!
Grażyna Madejczyk (44 l.) około godz. 13 wracała ze spotkania służbowego. Wchodząc do budynku w al. Wojska Polskiego 41 poślizgnęła się na zaśnieżonych i oblodzonych schodach. Nie wstała już o własnych siłach. Ostry przeszywający ból poczuła, gdy upadła w śnieżne zaspy. W szpitalu przy Lindleya założyli jej gips.
- Teraz muszę zmienić plany na święta i sylwestra - mówi zrezygnowana Grażyna Madejczyk, którą czeka długie leczenie i rehabilitacja. - Jestem załamana! Przez rok nie będę mogła chodzić w butach na obcasach - dodaje kobieta.
Pani Grażyna skontaktowała się z administratorem miejsca, gdzie złamała nogę. - Pracownica spółdzielni przyznała mi, że nie odśnieża regularnie schodów ani chodników, bo jej za mało płacą. To jakiś skandal. Przecież mogłam na tych schodach połamać obydwie nogi - złości się Grażyna Madejczyk, dodając, że jej prawnik wziął sprawę w swoje ręce. - Żądam odszkodowania, bo przez lenistwo jakiejś baby jestem teraz prawie unieruchomiona - dodaje wzburzona pani Grażyna.