Złamałem rękę na przystanku!

2010-01-13 4:30

Grzegorz Wnuk (66 l.), wysiadając z autobusu, poślizgnął się na nieodśnieżonym przystanku na Bielanach i złamał sobie poważnie ramię. Trafił do szpitala i czeka na skomplikowaną operację. - Ktoś musi za to odpowiedzieć - mówi nam obolały mężczyzna.

- Jechaliśmy z małżonką autobusem 103 do domu. Gdy kierowca otworzył drzwi na naszym przystanku, chciałem wysiąść pierwszy, by potem pomóc żonie, bo były ogromne hałdy śniegu. Prawą ręką trzymałem się poręczy, ale kiedy tylko ją puściłem, straciłem równowagę, poślizgnąłem się i upadłem jak długi - wspomina z grymasem bólu na twarzy pan Grzegorz.

Obolałemu mężczyźnie wstać pomogła żona. Ledwo doszedł do domu. Ramię i ręka bardzo go bolały. Postanowił następnego dnia pójść do lekarza, ale rano ból już był nie do zniesienia. Pan Wnuk razem z żoną pojechali do ostry dyżur.

- Od razu zrobili wszystkie potrzebne badania mężowi. USG, prześwietlenia - chwali szpital Jadwiga Wnuk, żona poszkodowanego. - Niestety, okazało się, że mąż musi zostać w szpitalu, bo nietypowe złamanie wymaga bardzo skomplikowanej i czasochłonnej operacji. Lekarze cały czas się konsultują, a mąż jest strasznie zdenerwowany i rozbity tym wszystkim - dodaje.

Państwo Wnukowie bardzo przeżywają wypadek, pobyt w szpitalu i nieuchronną operację. - Ktoś powinien zapłacić za cierpienie męża i za narażenie ludzi na niebezpieczeństwo. Z pewnością wystąpimy o odszkodowanie - mówi pani Jadwiga.

Obowiązek odśnieżenia tego przystanku należy do Zarządu Transportu Miejskiego. Zapytaliśmy, dlaczego pod wiatą zalegały hałdy śniegu.

- Nałożyliśmy ponad 100 tysięcy złotych kar na firmy zajmujące się odśnieżaniem przystanków. Mamy nadzieję, że to ich zdyscyplinuje - mówi Igor Krajnow (32 l.), rzecznik ZTM.

- Jeśli ktoś przewrócił się na oblodzonym lub nieodśnieżonym przystanku, musi do nas wysłać pismo z roszczeniem, które zostanie rozpatrzone - dodaje.

Jeśli państwu Wnukom nie uda się polubownie załatwić sprawy z ZTM, będą zmuszeni wstąpić na drogę sądową.

To trzeba zrobić, by ubiegać się o odszkodowanie

Gdy przewrócisz się na oblodzonym czy nieodśnieżonym chodniku, wezwij straż miejską lub policję. Wówczas będzie to jeden z dowodów, że wypadek wydarzył się w tym właśnie miejscu.

Musisz ustalić, kto jest właścicielem posesji. Może to być jedna z miejskich spółek, gmina, właściciel prywatny. Jeśli przewróciłeś się na osiedlu, spytaj administratora. Jeśli bliżej ulicy - odpowiedzi szukaj w Zarządzie Oczyszczania Miasta lub w urzędzie dzielnicy. Do właściciela posesji kierujesz wezwanie do zapłaty.

Do pisma można dołączyć ewentualne dokumenty potwierdzające poniesione szkody (np. rachunek za rehabilitację czy leki), na tej podstawie miasto czy gmina zgłasza szkodę ubezpieczycielowi.

Podaj żądaną kwotę odszkodowania, określ termin, w jakim ma zostać wypłacone odszkodowanie i/lub zadośćuczynienie (bądź realistą: nie mniej niż 7 dni). Opisz koszty, jakie poniosłeś na leczenie, rehabilitację, orzeczenie z tytułu niewykonywania pracy zawodowej. Warto zaznaczyć, że jeśli wpłata nie zostanie dokonana, wstąpisz na drogę sądową.

Opisz jak najdokładniej, w jaki sposób doszło do zdarzenia, w jakim dniu nastąpiło, w którym miejscu. Dobrze jest mieć świadka, który widział wypadek. Może to być np. pogotowie, które wezwałeś, lub któryś z przechodniów.

To ty musisz udowodnić, że szkoda wynikła w związku z nieuprzątnięciem śniegu lub lodu przez zarządcę. Trzeba zgromadzić jak najwięcej dowodów potwierdzających zdarzenie. Mogą to być także zdjęcia z miejsca wypadku.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki