Badacze, działający na cmentarzu od dwóch tygodni, byli zaskoczeni czwartkową wizytą prokuratora i policji na terenie objętym ekshumacjami. Kierujący operacją IPN prof. Krzysztof Szwagrzyk przyznał, że nic takiego wcześniej się nie zdarzyło. Mokotowska prokuratura zapewnia, że przejęła śledztwo po uzgodnieniu z IPN. I wszczęła postępowanie w sprawie "nieumyślnego spowodowania śmierci osób, których szczątki ujawniono". Archeolodzy znaleźli szczątki 23 ofiar, ale udało się wydobyć te należące do 4 osób, w zbiorowej mogile pod ścieżką, poza oficjalnie zarejestrowanymi grobami. Nie mają one śladów postrzału, ale kości noszą ślady znęcania się, torturowania.
Prokuratura przejęła śledztwo "wobec podejrzenia przestępczego spowodowania śmierci oraz nieustalenia okoliczności ani czasu zgonów". IPN jest upoważniony do prowadzenia śledztwa w sprawie zbrodni przeciwko ludzkości. Tymczasem prokurator z Mokotowa ma zbadać, w jaki sposób pozbawiono życia te osoby. Jeśli okaże się, że zginęły w latach 1946-1948 (wówczas na cmentarzu przy Wałbrzyskiej potajemnie, grzebano więźniów UB z Rakowieckiej) śledztwo wróci do IPN.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail