Zakaz wjazdu do centrum obowiązuje na starym i nowym mieście. Zgodnie z przepisami, które obowiązują w Polsce, by rozpocząć dalsze ograniczanie ruchu samochodowego musimy przeprowadzić badania – stwierdził wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski.
Zarząd Dróg Miejskich przeprowadził już w ubiegłym roku analizy dotyczące natężenia ruchu w stolicy, jednak są one – jak powiedział wiceprezydent – niemiarodajne do tego by móc na ich podstawie wprowadzać jakiekolwiek ograniczenia w ruchu. - Czekamy teraz na zmianę przepisów w zakresie ustawy o elektromobilności. Jesteśmy też w kontakcie z ekspertami Polskiego Alarmu Smogowego. Wszystko po to, żeby to rozwiązanie, które mielibyśmy wprowadzać na terenie Warszawy było absolutnie adekwatne do tego z czym mierzymy się dziś w stolicy – dodał Michał Olszewski.
Do tej pory stołeczni urzędnicy próbują ograniczyć ruch w centrum poprzez realizowanie tzw. „Planu Trzaskowskiego”. - Podnieśliśmy opłatę za parkowanie w strefie płatnego parkowania, porządkujemy miejsca parkingowe. Przebudowujemy Plac Pięciu Rogów. Ogłaszamy konkursy na ulicę Złotą i Chmielną, które będą również zakładały ograniczanie ruchu pojazdów na tych ciągach ulicznych. Jednak ograniczenia systemowe, czyli np. zakaz wjazdu dla samochodów niespełniających określonych norm będziemy mogli wprowadzić dopiero wtedy, kiedy będziemy mieli badania – skomentował wiceprezydent Michał Olszewski.
Plany urzędników doprecyzowuje rzeczniczka stołecznego ratusza. - Ogłosiliśmy przetarg na 160 czujników badających jakość powietrza w całym mieście. Powinny się pojawić w ciągu roku. Na Ursynowie testujemy oczyszczacze powietrza. Musimy poczekać na przeprowadzenie wszelkich analiz, które pozwolą nam na podejmowanie jakichkolwiek kroków – powiedziała Monika Beuth-Lutyk.
Jednak według specjalistów ograniczanie wjazdu aut do centrum, w dłuższej perspektywie jest nieuniknione. - Nie będzie tego za rok, nawet za pięć lat. Jednak w końcu to nastąpi. Powoli dociera do nas świadomość ekologii znana z zachodu. Musi być jednak alternatywa w postaci transportu zastępczego – komentuje Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. - Uważam, że komunikacja miejska w Warszawie, na którą wydajemy grube miliony, jest naprawdę na wysokim, europejskim poziomie. Analizując ile wydajemy na paliwo do auta, a ile na bilet kwartalny. Mamy kolosalną różnicę. A komunikacja jest naprawdę nowa, czysta i rzadko się spóźnia – stwierdził Adrian Furgalski, który znalazł jednak jakieś „ale”. - Gorzej wygląda sytuacja osób dojeżdżających do stolicy, którzy mogliby korzystać z pociągów. Remonty na kolei niestety idą powoli. Ta alternatywa jest gorsza. Jednak patrząc na to, że ograniczenie wjazdu aut do centrum może nastąpić dopiero za jakieś może 10 lat, to może do tego czasu ta sytuacja się poprawi – podsumował Adrian Furgalski.