Ubiegły wtorek tuż przed północą. Patrol wywiadowców z wydziału samochodowego KSP zauważa czarne mitsubishi lancer wyjeżdżające z ogromną prędkością z podziemnego garażu na Bemowie. To jedna z najpopularniejszych ostatnio wśród złodziei marek, więc policjanci ruszają za nim. W międzyczasie w komputerze sprawdzają, czy auto nie jest przypadkiem kradzione. W policyjnej bazie danych samochód nie pojawia się. Mimo to funkcjonariusze postanawiają sprawdzić pojazd. Podjeżdżają do niego i za kierownicą widzą doskonale sobie znanego wołomińskiego złodzieja Rafała R. ps. Zając. Na widok radiowozu złodziej wciska gaz do dechy i ucieka. Policyjna obława nie przynosi rezultatu. Następnego dnia rano właściciel lancera zgłasza kradzież. Już po południu policjanci znajdują samochód w złodziejskiej dziupli w Urlach koło Wołomina. Zastawiają zasadzkę. Właściciel posesji zeznaje, że "Zając" regularnie przywozi mu samochody. Po 39 godzinach zasadzki "Zając" wpada, gdy swym dostawczym lublinem przyjechał po odbiór części mitsubishi. Zatrzymują go stołeczni antyterroryści. W piątek złodziej staje przed wołomińskim sądem. Sędzia Ireneusz Zaklewski zwalnia złodzieja, mimo że toczy się już przeciwko niemu sześć innych śledztw. "Zając" jest w nich podejrzany o kradzież kilkudziesięciu samochodów oraz pobicie, a także ucieczkę z policyjnego konwoju. W styczniu po 2 latach odsiadki w areszcie wyszedł na wolność.
- Sąd uznał, że nie ma podstaw do zastosowania aresztu, gdyż Rafał R. nie będzie się ukrywał i nie będzie nakłaniał do zmiany zeznań świadków. W innych sprawach podejrzany stawia się na dozór. Poza tym ma małe dziecko i prowadzi działalność gospodarczą - tłumaczy kolegów z Wołomina sędzia Marcin Łochowski z Sądu Okręgowego Warszawa Praga.
Ta działalność gospodarcza, o której mówi sędzia, to warsztat samochodowy aut japońskich, na który "Zając" dostał ostatnio 17 tys. zł unijnych dopłat! - Jak mamy zwalczać przestępczość samochodową, skoro my łapiemy złodziei, a sąd ich wypuszcza, by dalej mogli kraść w najlepsze - złoszczą się policjanci z KSP. - Taka sytuacja ułatwia tylko życie złodziejom, którzy czują się bezkarni.
Oficjalnie policja nie chce komentować decyzji sądu. - Sądy są niezawisłe i ich decyzji kwestionować nie możemy - tłumaczy nadkom. Marcin Szyndler (33 l.) ze stołecznej policji.
Prokuratura już zapowiedziała odwołanie się od decyzji wołomińskiego sądu.