Śmierć Tomasza w Przypkach
Wiejska droga w miejscowości Przypki pod Tarczynem. Zapach trawy, zachodzące słońce i poczucie sielanki. W tym miejscu kierowcy raczej nie biją rekordów prędkości, każdy stara się zachować spokój, wyjeżdżając z zakrętu. Na miejsce podjeżdża pierwsza około dziesięcioosobowa grupa - to koledzy Tomasza. Każdy po kolei zsiada z szosowego roweru i spogląda na ogień palący się w trzech zniczach. - To było na pewno tutaj? - pyta jeden z nich. - Jakoś inaczej wyobrażałem sobie to miejsce, tak bardziej ruchliwie, a tu tak spokojnie - mówi cyklista ubrany w kamizelkę „stop agresji na drodze”.
Zobacz też: Morderstwo Kornelii z Konstancina. Poruszające wyznanie matki: "Bez Kornelii nasz dom..."
Dzień śmierci ich kolegi jednak był przeciwieństwem zastanego spokoju. To było 20 maja około godz. 19:50. Właśnie wtedy pijany Jakub O. wjechał autem w grupę kolarzy, zabijając Tomasza. Jeden z uczestników wypadku wciąż leży w szpitalu i powrót do zdrowia zajmie mu prawdopodobnie ponad rok, dwójka wyszła już ze szpitala, a ósemce udało się zakończyć wypadek jedynie z obtarciami.
Wyznanie uczestnika wypadku pod Tarczynem
Kolarze dla bezpieczeństwa siebie i innych nie jeżdżą wielkim peletonem, ale dzielą się na mniejsze grupy. W środę, 8 czerwca, co parę minut w miejsce śmierci Tomasza przyjeżdżała kolejna i kolejna grupa kolarzy, aż w pewnym momencie ich liczba zaczyna zbliżać się do ilości mieszkańców wsi. Wśród nich znalazł się uczestnik feralnego wypadku. - Pijany kierowca zabił naszego kolegę. Przyjechaliśmy tu oddać hołd Tomkowi i pokazać wszystkim o tym jak duża agresja spotyka rowerzystów - mówi Igor Borkowski (42 l.).
Kolarska solidarność
Kolarze i kolarki zbierają się w półokręgu i w zawieszeniu spoglądają na miejsce śmierci swojego kolegi. Prawdopodobnie w ich głowach dźwięczy „to mógł być każdy z nas”, ale nikt nie werbalizuje własnych myśli. Ciszę, przerywa dopiero żona Tomasza. - Dziękuje wam za obecność. Liczę, że pomimo naszej ogromnej straty, śmierć nie zostanie zapomniana i przełoży się na wasze bezpieczeństwo - powiedziała Elżbieta. Gdy skończyła, kolarze w milczeniu zaczęli wsiadać na rowery i pojechali w kierunku Warszawy.