Warszawa. Poważne utrudnienia w kursowaniu pociągu. „Kazali mi wysiąść”
Planowy odjazd o godzinie 17:40, czas podróży niespełna 2,5 godziny i komfortowy dojazd do Krakowa w okolicach godziny 20. Brzmi jak podróż idealna? Nic bardziej mylnego. Jeden z naszych czytelników, który zdecydował się podzielić swoją historią, dotarł do celu dopiero po godzinie 22, a jego doświadczenie z polską koleją dalekobieżną dalekie było od przyjemnego.
– Najpierw pociąg miał opóźnienie już na starcie – planowo miał wyjechać o 17:40, ale wsiadłem do niego dopiero po godzinie 19 – relacjonuje. Jak się okazało, jego problemy dopiero się zaczęły. Po kilku minutach spędzonych w wagonie, ludzie nagle zaczęli z niego wychodzić.
– Najlepsze jest to, że o awarii nikt oficjalnie nie poinformował. Tylko w jednym wagonie konduktor przekazał, że pociąg się zepsuł i trzeba wysiąść. Reszta dowiedziała się od innych pasażerów lub – jak w moim przypadku – od pani, która zapukała w szybę, żebym wysiadł – opowiada czytelnik.
Nowy skład miał zostać podstawiony w ciągu 20 minut. Kiedy pociąg wreszcie dotarł do Krakowa, było już grubo po godzinie 22. Nasz czytelnik wspomina, że koleje poinformowały go o możliwości ubiegania się o rekompensatę.
– Ogłosili, że można dostać zwrot 25 proc. za opóźnienie, a także dodatkową rekompensatę za brak przejazdu w standardzie pendolino. Złożyłem wniosek i czekam, co z tego wyniknie – dodaje.
Jak wynika z danych dostępnych na stronie portalpasazera.pl, również inne pociągi na tej trasie tego dnia miały opóźnienia. Kolejny skład, który miał wyruszyć godzinę później, również dotarł do Krakowa spóźniony – tym razem o 42 minuty.
Opóźnienia i awarie to zmora pasażerów polskiej kolei. Choć podróż na trasie Warszawa-Kraków zazwyczaj trwa niewiele ponad dwie godziny, tego dnia nie obyło się bez licznych problemów.
– Ciekawe, ile jeszcze takich podróży przede mną? – pyta retorycznie nasz czytelnik, dodając, że choć podróż koleją ma wiele zalet, to obecny poziom obsługi pozostawia wiele do życzenia.