Zaraza przywlokła się do stolicy wraz z wojskiem, które pod koniec I wojny światowej przemierzało olbrzymie trasy wracając do domu. Żołnierze dosłownie transportowali wirusa. O jakiej zarazie mowa? O hiszpance, czyli potwornej grypie, która zdziesiątkowała cały świat, w tym również Warszawę. Nietypową cechą tej pandemii był odwrócony profil wiekowy jej ofiar. Umierali przede wszystkim ludzie młodzi i w średnim wieku (20–40 lat), podczas gdy zwykle na grypę umierają dzieci, osoby starsze i z osłabioną odpornością. Niedawno naukowcy wytłumaczyli paradoksalne zjawisko masowej śmierci najmocniejszych chorych (w wieku 20 – 40 lat), podczas gdy słabe dzieci i starcy przeżywali. Przyczyna tego jest prosta - reakcja układu odpornościowego silnych osób na zakażone płuca była tak mocna, że je niszczyła.
Śmiertelny koronawirus w Warszawie. Zamykają szpital dla odwiedzających!
Śmierć ofiar grypy hiszpanki była zazwyczaj spowodowana wirusowym krwotocznym zapaleniem płuc, które zabijało w ciągu kilku pierwszych dni choroby. Gdy pacjent przeżył pierwszą krytyczną fazę choroby, często przyczyną zgonu było z kolei bakteryjne zapalenie płuc. Dlaczego hiszpanka? Popularna jej nazwa („hiszpanka”) pochodzi od powszechnej opinii, jakoby pandemia szczególnie mocno rozwinęła się w Hiszpanii.
Śmiertelny wirus z Chin. Specjalne procedury w komunikacji.
Warszawska epidemia trwała niecałe cztery miesiące i uspokoiła się w drugiej połowie stycznia 1919 r. Niestety, ustalenie liczby jej ofiar jest niemożliwe, ponieważ nie prowadzono żadnych rejestrów. Z kolei dokumenty cmentarzy: Powązkowskiego i obu pobliskich ewangelickich spłonęły w Powstaniu Warszawskim, a Żydowskiego przy Okopowej zniszczyli Niemcy w 1943 roku. Hiszpanka utrwaliła się w stołecznym folklorze. Po wojnie na Pradze mówiło się - martwy jak Hiszpan.