Do rozboju doszło w sobotę, 23 sierpnia. Mieszkający na Saskiej Kępie ks. Stanisław Małkowski chętnie przyjmuje gości. Tamtego dnia odwiedził go Andrzej T., którego duchowny wspierał od czasu gdy 37-latek opuścił zakład karny. - Często przychodził z prośbą o pomoc albo po pieniądze - opowiada ks. Małkowski. Tym razem spotkanie wyglądało inaczej. - Przyszedł do mnie z czekoladą, piliśmy herbatę, opowiadał o swoim życiu. Było bardzo sympatycznie. Jednak gdy odprowadziłem go do drzwi, Andrzej zdradził swoje prawdziwe zamiary. Nagle rzucił się na mnie z pięściami, przyduszał mnie i szarpał. Powiedział, że jeśli nie dam mu pieniędzy, to mnie zabije - wspomina z przerażeniem duchowny. Ksiądz wiedział, że w starciu z kryminalistą nie ma żadnych szans, dlatego wyjął ze schowka 2 tysiące złotych i dał je chciwemu 37-latkowi. Andrzej T., odchodząc, zagroził, że jeśli kapłan powiadomi policję, to wróci, by go zabić i spalić. Bandzior zadzwonił również kolejnego dnia, by potwierdzić swoje słowa. - Wrócę do ciebie za miesiąc po kolejną ratę. I pamiętaj, że masz siedzieć cicho - powiedział do ofiary. Ksiądz wiedział, że jedyna nadzieja w organach ścigania, i złożył zawiadomienie w komendzie przy ul. Grenadierów.
- Ustaliliśmy, że podejrzany mężczyzna nie posiada stałego miejsca pobytu i nie jest na stałe związany z Warszawą. Trop za Andrzejem T. prowadził do Świecia nad Wisłą w województwie kujawsko-pomorskim - mówi podkom. Joanna Węgrzyniak z południowopraskiej komendy. Dzięki współpracy z tamtejszymi policjantami udało się go zatrzymać. Andrzej T. został aresztowany na trzy miesiące.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail