GDDKiA już dawno wyznaczyła trasę ekspresówki, która miałaby przechodzić przez nieużytki i część niewielkiego lasu. Jej budowa nie pociągnęłaby za sobą żadnych wyburzeń, ani wywłaszczeń na terenie Wesołej. Ale przeciwko temu wariantowi zaprotestowała część mieszkańców z willowego Osiedla Centrum (gdzie mieszkają miejscowi dygnitarze i wiele znanych osób) z ówczesnym burmistrzem dzielnicy, Edwardem Kłosem na czele.
Burmistrz i radni wysłali w tej sprawie pismo do generalnej dyrekcji dróg. Problem w tym, że zaproponowana przez protestujących trasa to dramat kilkunastu rodzin w tej biedniejszej części Wesołej - Zielonej i Groszówce. Jeśli zwycięży pomysł byłego burmistrza i bogatszej części mieszkańców, dom Krzysztofa Bodaszewskiego (51 l.) zostanie zburzony. Podobnie jak wiele innych.
- Ten dom budowała jeszcze moja mama i babcia. A straciłem nogi w wieku 17 lat. Sam wychowuję syna. Jeśli wyburzą mój dom, to będzie koniec mojego życia – mówi ze łzami w oczach pan Krzysztof Bodaszewski.
- Ten dom budowałem własnymi rękami. Nie wiem dokąd pójdę – wtóruje kolejny mieszkaniec Stanisław Łapiński (91 l.).
Dlaczego burmistrz nie chce mieszkać przy trasie i skazuje ludzi na wyburzenie ich domów? - Jeśli inwestuje się w coś dużo pieniędzy i nagle człowiek dowiaduje się, że w pobliżu ma przebiegać trasa, która tę wartość znacznie obniży, to chyba oczywiste, że nie jest się zadowolonym – tak sprawę komentuje Edward Kłos.
GDDKiA ma dla mieszkańców Groszówki i Zielonej raczej pozytywne wieści. - Poprosiliśmy o wydłużenie terminu na wydanie decyzji, aby dokonać dodatkowych najbardziej aktualnych analiz środowiskowych, m.in. akustycznych. I pierwszy wariant, wynikający z niezależnych analiz, jest dla nas dalej obowiązujący – tłumaczy Jan Krynicki z GDDKiA. Ostateczna formalna decyzja ma zapaść do końca roku.