Awarie świateł to w ostatnich dniach plaga, która doprowadza kierowców do furii. Nie ma nic gorszego niż brak sygnalizacji na najbardziej ruchliwych skrzyżowaniach Warszawy. Prawie co dzień między godziną 7 a 8 rano, czyli w środku komunikacyjnego szczytu, przestają działać sygnalizatory niemal w każdej dzielnicy. Światła gasną na skrzyżowaniu Wybrzeża Szczecińskiego, Sokolej i mostu Świętokrzyskiego. Tak samo bywa na skrzyżowaniu Wiertniczej i Augustówki, Waryńskiego i Batorego czy Powsińskiej i Pilota Idzikowskiego.
Patrz też: Gejzer w Warszawie. Pękła rura z gorącą wodą (VIDEO!)
Ale najbardziej denerwują się kierowcy, którzy co dzień pokonują skrzyżowanie ulicy Sobieskiego z al. gen. Sikorskiego i al. Witosa. Tutaj sygnalizatory odmawiają posłuszeństwa dosłownie co drugi dzień. A kierowcy klną w żywy kamień, stojąc w gigantycznych korkach. - Ja nie wiem, czy w europejskiej stolicy nawet sygnalizacja nie może działać poprawnie? - denerwuje się Władysław Chyliński (58 l.), przedsiębiorca. - Znowu utknąłem w porannym korku na Sikorskiego. Dlaczego nikt nie ponosi odpowiedzialności za codzienne awarie tych świateł?! To jest granda! - dodaje poirytowany.
Adam Sobieraj (33 l.) z biura prasowego Zarządu Dróg Miejskich przeprasza kierowców za utrudnienia i zaznacza, że w tym roku ruszy przetarg na wymianę sygnalizatorów na Sobieskiego. - To bardzo stare światła, jedne z najstarszych w Warszawie, i dlatego musimy je wymienić - mówi. Może dzięki temu skończą się awarie sygnalizacji na Stegnach. A co za tym idzie - znikną też korki. A co z resztą stołecznych sygnalizatorów? Tego nie wiadomo.